Wednesday, 22 February 2023

Wszechświat i inne pojęcia

Po przeczytaniu setek książek, artykułów, wysłuchaniu wielu wykładów, po wielu rozmowach i wreszcie po kilku dziesiątkach lat doświadczania życia moje pojęcie o niektórych aspektach rzeczywistości jest takie same jak wtedy gdy mając 12 czy 13 lat i doznawałem młodzieńczych objawień po przeczytaniu opracowań o filozofii greckiej. To były ciekawe czasy. Miałem czas na marzenia ale też na myślenie o tym, jaki jest świat. Nadwiślańskie bulwary w Tarnobrzegu w niczym nie przypominały tych warszawskich. Była to przestrzeń gdzie zwyciężała bujna natura; stawy wykopane przez koparki po dwu czy trzech latach zarastały grążelami i moczarkami i przypominały dzikie jeziorka pełne kaczek. Prawie nikt tam nie przychodził. Wisła ukryła się za potężnym wałem przeciwpowodziowym a ja kryłem się w niewielkim, betonowym amfiteatrze - mojej świątyni dumania. Tam pędzące pociągi myśli układały się w poglądy. 

Filozofia antyczna ma wiele twarzy, wiele prądów. Jak to możliwe że ludzie myśleli o rzeczywistości na tak odmienne sposoby? Jednocześnie w każdym z tych sposobów było, mniejsze lub większe, ziarno prawdy. Nie umiałem wybrać jednego ze sposobów myślenia, jednej z filozofii dla siebie. Byłoby to jak wybór określonej wiary w której Bóg ma taką a nie inną twarz i otacza go taka a nie inna liczba aniołów. Jednocześnie przecież nie można zgodzić się ze wszystkim. Poglądy filozofów często były sprzeczne ze sobą. Dla jednych świat idei istniał na prawdę i był niezmienny, dla innych istniała tylko rzeczywistość fizyczna, wiecznie zmienna jak rzeka. Czy te obie rzeczy mogą być na raz prawdziwe?

I czy sama rzeczywistość nie obejmuje jeszcze innych koncepcji niż te, które udało się dotąd pomyśleć wszystkim ludziom? Miałem wtedy wizję rzeczywistości jako wielkiego, wielowymiarowego bytu a każdy system myśli był jedynie jedną z płaszczyzn go przecinających i żaden nie obejmował wszystkiego, bo myśl nie jest w stanie objąć całego Wszechświata.

Później doszła do tego mechanika kwantowa z jej wieloma interpretacjami rzeczywistości. Jakoś podobna do mojej tezy o wielowymiarowym Wszechświecie w którym idee mogą istnieć równie realnie co kamienie na jednej z płaszczyzn, jednej z projekcji zrozumienia. I szukanie biochemicznych podstaw do ich istnienia w naszych mózgach jest drogą, która nie prowadzi nigdzie.

Tuesday, 21 February 2023

Rozmówcy

Po niespodziewanej rozmowie o wszystkim, takiej jak za dawnych czasów, z osobą sporo młodszą myślałem o różnych typach rozmówców których zdarzyło mi się spotkać w życiu.

Pierwszy to właśnie Ci, z którymi dyskusja na tematy filozoficzne i ogólnożyciowe jest swego rodzaju narzędziem do odkrywania rzeczywistości. Siedzi się z kieliszkiem wina i używa języka po to, aby eksplrować wszystko: sztukę, psychologię, filozofię, przeżycia intymniejsze niż seks i nawet obecną sytuację polityczną. Kiedyś, za czasów studenckich, takie dyskusje zdarzały się nagminnie, za to teraz ci ludzie gdzieś się podziali albo i tutaj są ale trudno przebić się do nich przez mur zagonionej codzienności. I dlatego są się jak rzadkie klejnoty w skarbcu ludzi znanych, ci rozmówcy do których jedzie się na kolację 100 kilometrów w jedną stronę. Bo warto. 


Potem są ci, czasami bardzo mili w obcowaniu i dyskusji o najlepszym sposobie przyrządzania karczocha, którzy jednak, gdy sięga się po głębsze tematy, stają się scholastyczni. Mają dobrze ugruntowany światopogląd (czasami przez edukację lub propagandę ale coraz częściej przez youtuba) i nie zamierzają nic w nim zmienić. W czasie dyskusji ton ich głosu wznosi się o oktawę wyżej i staję się tonem "pedagogicznym". Oni nie dyskutują, oni wtłaczają temat w ramy tego, co kiedyś zdecydowali że wiedzą. Utracili otwartość (zwykle kiedyś ją mieli), są dogmatyczni, wypowiadają swoje zdanie jakby to była prawda ostateczna. Dyskusji z takimi ludźmi nie ma. Tematy ciekawe porusza się rzadko, bo nie wywołują one rozmowy ale monolog. Ludzie ci utracili zdolność spojrzenia na rzeczywistość z różnych perspektyw, popadli w schemat jednostronności, czasami wręcz w swego rodzaju fundamentalizm.

Zdarzają się też, na szczęście nieczęsto, ci, dla których rozmowa jest formą dominacji. Ich argumenty szybko się zmieniają, stają się emocjonalne to znowu z powrotem merytoryczne, czasami są personalne. Ci ludzie nie drążą tematu lecz starają się udowodnić własną elokwencję i ukryć ignorancję. Wypowiadają  nagle twierdzenia które są zaskakujące ale kompletnie nieprzemyślane, robią to dla wywołania szoku, nie po to aby dyskusja gdzieś się posunęła. Mam takiego kolegę w pracy i nie lubię z nim rozmawiać, bo czuję się jak na przesłuchaniu w czasie którego muszę uważać co mówię bo wszystko może być użyte w przyszłości niekoniecznie na moją korzyść. Każda rozmowa z nim to wrestling w którym przeplata się wiedza i profesjonalizm z argumentami kompletnie absurdalnymi i nieprzemyślanymi. Po takich rozmowach zostaje bałagan. To jest typ inteligentnego sprzedawcy który rozmawia po to, aby coś człowiekowi wcisnąć, i nawet nie bardzo wiadomo co to jest. Najprawdopodobniej jakaś wizja jego samego jako superinteligentna i geniusza. Kiepsko się rozmawia z ludźmi którzy lubią robić duże halo dookoła siebie. 

I wreszcie są ci z odmiennych kultur (czasami bywa to rodak o zupełnie odmiennej mentalności). Szalona bariera językowa i mentalna neutralizuje każdą formę głębszej komunikacji. Kolega chińczyk, kilka razy zaprosił mnie na kolację, ale niewyobrażalnym było mówienie o czymś więcej niż smak potraw albo kto jakie kraje odwiedził. Pytanie o sens życia było potraktowane tak, jakby nie padło. No i oczywiście gdzieś w głębi czaszki czaiły się historie o chińczykach kradnących zachodnie technologie.  

Sunday, 19 February 2023

Niedosłowność, specyficzność i historyczność

Marcel Proust, Joseph Kessel, Andrzej Stasiuk, Haruki Murakami, Ian McEvan, Sylvain Tesson, Joseph Conrad, Zygmunt Haupt, Amos Oz, Stefan Chwin, Vladimir Nabokov, Milan Kundera, Alejo Carpentier, Malcom Lowry, Gabriel Garcia Marquez i całkiem wielu innych pisarzy opowiada rzeczy ponadczasowe i transcendentne. Często te opowieści trafiają w sedno o wiele lepiej niż suche i logiczne rozprawy filozofów. Zupełnie jakby opisywanie specyficznego, konkretnego życia czy historii było (potencjalnie) bliższe prawdzie o świecie (czy raczej esencji świata) niż setki stron ontologicznych rozważań Heideggerów, którzy próbują opisać świat dosłownie, logicznie, precyzyjnie. Tymczasem Biblia jest zbiorem opowieści, Platon pisał dialogi a Sokrates po prostu rozmawiał z ludźmi. Pewna moja znajoma Deniz napisała kiedyś: "I realised there's something ‪‎incredibly‬ ‎honest‬ about ‪‎trees‬ in ‪‎winter‬ how they're ‪experts‬ at ‪‎letting‬ things ‪go‬". I choć Deniz jest okazjonalną blogerką to czasami trafia w sedno. No ale to jest poezja w jej prozie. Ah poezja!

O ile wyżej wymienieni to literatura, to Robert Pirsing i Dan Millman już raczej traktują literaturę jako środek przekazu. To bardziej konkretne idee ubrane w historie aby były lżej strawne. Choć Pirsingowi nie można odmówić zarówno polotu jak i orginalności. Ale Dan mógłby już po prostu pisać wprost, bez oblekania w bawełnę, jak Eckhart Tolle. No może ciut przesadzam, historia Sergeia Ivanova wciąga, choć może dlatego że jest jakoś geograficznie bliska mnie, bowiem pochodzę z kraju nad którym okrócieństwa Rosji od zawsze kładły się cieniem. Że już nie wspomnę o zachodnim sąsiedzie.

Główny problem z literaturą jest taki, że nikt jej nie klasyfikuje zgodnie z jej prawdziwością czy dokładnością opisu świata. Książka która opisuje ludzkie cierpienie, która przemyca ideologiczne przesłania, albo może tylko dokumentuje wydarzenia może być tak samo wychwalana co dzieło niemalże filozoficzne. Trzeba lat czytania książek i doświadczeń aby stworzyć swój własny kanon ksiąg mądrych.
  

Podsumowując: myślę że niedosłowność opowieści jest jej zaletą, że świata nie da się ostatecznie poznać w sposbó dosłowny, że trzeba czytać między liniami powieści i wierszy. Ba, najlepsze poematy składają się z samych międzylinii.

Monday, 13 February 2023

Martwy punkt

Poznawanie rzeczywistości zaczyna się od aktu obserwacji. Możemy to nazwać pomiarem, eksperymentem albo spojrzeniem. To, co nieznane, niemierzone, nagle staje się poznane. Zanim popatrzymy do torby z zakupami może tam być wszystko, na przykład martwy kot albo czarna dziura. Miliony możliwości redukują się do jednej z nich. W mechanice kwantowej funkcja falowa która opisuje te nieskończone możliwości zapada się w jedną z nich.

Obrazek wygenerowany przez DALL-E 3.

Do przeprowadzenia aktu obserwacji potrzebny jest obserwator. Bez niego świat pozostaje chaotyczną niewiadomą. Niektórzy twierdzą że bez obserwatora świat nie istnieje. Czy więc istnieją takie miejsca we Wszechświecie które nigdy nie były obserwowane? Takie martwe punkty (blind spots)? 

Dzisiaj mamy teleskopy, mikroskopy, zderzacze, sondy. Widzimy tak wiele. Ale ludzie pierwotni bali się, że kiedy zasypiają, świat może stać się czymś zupełnie innym. Dlatego wystawiali straże. Po jakimś czasie zorientowali się że świat jakoś utrzymuje swoją formę, swój znajomy kształt, nawet jak nikt nie patrzy. Może to skłoniło ich do wysnucia myśli o uniwersalnym obserwatorze który widzi wszysto i bez przerwy. Skoro akt obserwacji nadaje rzeczywistości cechę istnienia to Stwóra i obserwator są tym samym.

Takie myśli przychodziły mi do głowy dziś rano. I wal się ChatGPT, może i jesteś w stanie zastąpić niektóre moje bazgroły ale takich myśli to jeszcze długo nie wygenerujesz.


 

Moc gór

Nigdy tego do końca nie zrozumiałem, ale wielokrotnie w górach odczuwałem nagły przypływ energii, który sprawiał że wspinałem się szybciej i szybciej, często aż do granic możliwości ciała. Traciłem oddech i musiałem przystawać ale energia wracała i po chwili kontynuowałem szaleńcze (jak na moje możliwości) tempo. I co najciekawsze, sprawiało mi to radość i jakiś rodzaj przyjemności.

Skąd to się bierze, ta nagła energia czy raczej motywacja do tego aby zintensyfikować wysiłek do granic możliwości?  

Wczoraj wchodziłem na La Dola i zdarzyło się to znowu. Energia nagle wypełniająca ciało to jakby nie moja energia, mięśnie generujące mocne, zdecydowane ruchy to jakby nie moje mięśnie. A może po prostu góry budzą w ciele jakieś ciało pierwotne, które pamięta czasy sprzed biurowego zasiedzenia? To ciało ma swoją siłę, swoją mądrość i drzemie w ukryciu przez wszystkie te dni pomiędzy weekendami.

No i w górach jest coś takiego, co wyzwala radość ruchu, radość wysiłku. Im trudniejszy teren, im stromszy, tym większa radość.


Thursday, 2 February 2023

Pierwszy symptom wiosny

Wczoraj, drugiego lutego, kiedy wychodziłem z pracy spostrzegłem że jest jeszcze jasno. Przed bramą stała grupka roześmianych ludzi przygotowujących się do joggingu. Jechałem rowerem bez czapki a  jakaś przedziwna antygrawitacja odpychała moją trajektorię od tej najkrótszej. Sama myśl żeby być w domu tak wcześnie (a była ta sama godzina co zwykle) była odpychająca, więc zahaczyłem o spożywczy i pojechałem popatrzyć na pobliski wodny próg na Limmacie.

W nocy w ogródku buszował jakiś zwierz.