Po przeczytaniu setek książek, artykułów, wysłuchaniu wielu wykładów, po wielu rozmowach i wreszcie po kilku dziesiątkach lat doświadczania życia moje pojęcie o niektórych aspektach rzeczywistości jest takie same jak wtedy gdy mając 12 czy 13 lat i doznawałem młodzieńczych objawień po przeczytaniu opracowań o filozofii greckiej. To były ciekawe czasy. Miałem czas na marzenia ale też na myślenie o tym, jaki jest świat. Nadwiślańskie bulwary w Tarnobrzegu w niczym nie przypominały tych warszawskich. Była to przestrzeń gdzie zwyciężała bujna natura; stawy wykopane przez koparki po dwu czy trzech latach zarastały grążelami i moczarkami i przypominały dzikie jeziorka pełne kaczek. Prawie nikt tam nie przychodził. Wisła ukryła się za potężnym wałem przeciwpowodziowym a ja kryłem się w niewielkim, betonowym amfiteatrze - mojej świątyni dumania. Tam pędzące pociągi myśli układały się w poglądy.
Filozofia antyczna ma wiele twarzy, wiele prądów. Jak to możliwe że ludzie myśleli o rzeczywistości na tak odmienne sposoby? Jednocześnie w każdym z tych sposobów było, mniejsze lub większe, ziarno prawdy. Nie umiałem wybrać jednego ze sposobów myślenia, jednej z filozofii dla siebie. Byłoby to jak wybór określonej wiary w której Bóg ma taką a nie inną twarz i otacza go taka a nie inna liczba aniołów. Jednocześnie przecież nie można zgodzić się ze wszystkim. Poglądy filozofów często były sprzeczne ze sobą. Dla jednych świat idei istniał na prawdę i był niezmienny, dla innych istniała tylko rzeczywistość fizyczna, wiecznie zmienna jak rzeka. Czy te obie rzeczy mogą być na raz prawdziwe?
I czy sama rzeczywistość nie obejmuje jeszcze innych koncepcji niż te, które udało się dotąd pomyśleć wszystkim ludziom? Miałem wtedy wizję rzeczywistości jako wielkiego, wielowymiarowego bytu a każdy system myśli był jedynie jedną z płaszczyzn go przecinających i żaden nie obejmował wszystkiego, bo myśl nie jest w stanie objąć całego Wszechświata.
Później doszła do tego mechanika kwantowa z jej wieloma interpretacjami rzeczywistości. Jakoś podobna do mojej tezy o wielowymiarowym Wszechświecie w którym idee mogą istnieć równie realnie co kamienie na jednej z płaszczyzn, jednej z projekcji zrozumienia. I szukanie biochemicznych podstaw do ich istnienia w naszych mózgach jest drogą, która nie prowadzi nigdzie.