Wczoraj, drugiego lutego, kiedy wychodziłem z pracy spostrzegłem że jest jeszcze jasno. Przed bramą stała grupka roześmianych ludzi przygotowujących się do joggingu. Jechałem rowerem bez czapki a jakaś przedziwna antygrawitacja odpychała moją trajektorię od tej najkrótszej. Sama myśl żeby być w domu tak wcześnie (a była ta sama godzina co zwykle) była odpychająca, więc zahaczyłem o spożywczy i pojechałem popatrzyć na pobliski wodny próg na Limmacie.
W nocy w ogródku buszował jakiś zwierz.
No comments:
Post a Comment