Friday, 27 January 2023

Shutdown


Wchodzimy do obszernego, betonowego bunkra, w środku którego drzemie Maszyna. Normalnie, kiedy Maszyna działa, cała ta przestrzeń wypełniona jest natrętnym hałasem pomp próżniowych oraz pomp tłoczących wodę chłodzącą ogromne 250-tonowe magnesy w których ogromnych miedzianych cewkach płynie elektryczna moc tysięcy amperów. Kiedy maszyna działa cała ta przestrzeń rozgrzana jest tym szczególnym ciepłem industrialnych urządzeń które nie maskują swej surowej, mechanicznej mocy aby stała się akceptowalna dla kruchych biologicznych i szukających komfortu istot jakimi są ludzie.

Kiedy maszyna działa cała ta przestrzeń wypełniona jest promieniowaniem, niby basen wypełniony szczelnie, pod sufit, wodą. Mikroskopijne cząstki, głównie promienie X i neutrony, uśmierciłyby każdego w ciągu kilku sekund. Ale to wtedy kiedy Maszyna działa. Teraz śpi, już od miesiąca, więc możemy wejść.

Ale to oczywiście nie jest proste. Maszyna ma prawie 50 lat i morze promieniowana zostawiło swój ślad. Teraz praktycznie wszystkie elementy są aktywowane. Neutrony i te wszystkie pozostałe cząstki przez lata wbijały się w twardy metal jak nóż wchodzący w masło i transformowały go tak, że stawał się radioaktywny. Ludzie którzy byli tu przed nami zmierzyli te pozimy radioaktywności i poprzyklejali żółte kartki na których pisze 300 uSv/h, 100 uSv/h, 2 mSv/h. Ta ostatnia wielkość jest niepokojąca. Przyjmuje się że bezpiecznie można pracować do pozimu aktywności rzędu 1 mSv/h. Jak gdzieś jest więcej to trzeba uważać, śpieszyć się.

Nasze zadanie na dzisiaj polega na wymontowaniu kolimatora. Aby to zrobić z Maszyny wysunięto ogromną wnękę przyśpieszającą, więc wchodzimy w wąską, pustą przestrzeń o kształcie klina.  Plecami opieramy się niemal gigantyczny magnes a przed sobą mamy wąską, płaską szczelinę z długim kolimatorem  w  środku. Obok szczeliny wisi żółta kartka z napisem 2 mSv/h. A więc musimy się śpieszyć. Ludzie odpowiedzialni za to, abyśmy nie dostali zbyt wiele promieniowania dają nam jednorazowe niebieskie rękawiczki. Na dodatek Richard i ja mamy maski, bo kolimator jest zrobiony z czarnego grafitu który może się pokruszyć. w czasie całej operacji a najgorsze co może się zdarzyć to wchłonięcie radioaktywnego pyłu do płuc. Ale grafit wygląda twardo i solidnie, nie kruszy się. Mimo to jesteśmy ostrożni. Grafit mógłby popękać i pokruszyć się od mocniejszego uderzenia w metal, a kolimator, po wyregulowaniu, trzeba będzie włożyć z powrotem.

Pot spływa po czole. W końcu udaje nam się go wysunąć. Richard  niesie go na pobliski stół. Max pobiera próbki pyłu do  analizy radiologicznej. Jest okey, sam grafit ma to do siebie, że mało się  aktywuje. Można spokojnie z nim pracować, emituje zaledwie 200 uSv na godzinę. W szpary między grafitem wkładam plastykowe, nieprzeźroczyste pudełeczka z dozymetrami w środku. Załatwione, zrobione, można wychodzić.

 








Monday, 23 January 2023

Nieskończoność i nieciągłość

Kilka miesięcy temu dostałem w prezencie książkę "Zderzacz" Joanny Łopusińskiej i w Święta wreszcie miałem czas ją przeczytać. Jest to świetnie napisana powieść kryminalna która dzieje się w dość dobrze mi znanych okolicach CERNu i Zurichu. Dość powiedzieć że pochłonąłem książkę w dwa dni. Najciekawsze jest jednak fakt że książka jest nie tylko rozrywką ale i inspiracją. W dość ciekawą fabułę wplecione są wątki z obszaru filozofii fizyki, rozmowy między bohaterami odwołują się do książki Pauliego i Junga, którą jeszcze muszę przeczytać. Z posłowia zrozumiałem że główny bohater książki, Noah Majewski, wzorowany jest na byłym mężu autorki no i nie omieszkałem sobie poszukać po internecie. Tak znalazłem Krzysztofa Zawiszę i jego przeszło 300-stronicowe dzieło o tym jak nauka jest rujnowania przez współczesnych naukowców z niskim ilorazem inteligencji.

Przydługie dzieło Krzysztofa Zawiszy męczy ciągłym powtarzaniem tej samej tezy o niskim IQ uczonych, męczy rozciągłością, męczy próbami obalenia współczesnej fizyki, choćby Szczególnej Teorii Względności używając paradoksów, opartych na eksperymentach myślowych,  paradoksów które od lat są już rozwiązane i wyjaśnione. Autor jest erudytą, ale z gatunku tych, którzy czytając mnóstwo książek i artykułów kopiują do specjalnego katalogu tylko i wyłącznie to, co popiera ich tezy a wszystko inne pomijają. Tak, oczywiście, nawet Einstein w pewnym momencie życia powiedział że stałość praw fizyki we wszystkich układach odniesienia nie oznacza że eter nie istnieje. Tylko co z tego?


Istnieje wiele podobieństw między postawą Zawiszy a różnymi internetowymi znachorami kontestującymi współczesną medycynę, 'historykami' głoszącymi że Stary Testament opisuje wizytę obcych na Ziemi itp, itd. Ktoś spędza mnóstwo czasu tworząc alternatywne wizje, starannie dobierając artykuły i badanie popierające jego tezy, ktoś zaczyna widzieć układającą się w całość strukturę i bam, jest odkrycie. Tylko że świat Gwiezdnych Wojen też posiada sensowną strukturę, co nie znaczy że istnieje na prawdę. Nasze umysły są wyspecjalizowane w znajdowaniu regularności i struktur. To jest nasza siła i, jak widać, nasze przekleństwo.

Ale czytanie fragmentów 300-stronicowego artykułu Zawiszy było często inspirujące. Sam fakt że wraca on do zapomnianej idei że rozumowanie logiczne, co u niego oznacza rozbiór pojęć, jest najważniejszą zasadą nauki. Nie eksperyment! Dla nauki byłby to powrót do antyku, no ale Zawisza uważa że to starożytni greccy naukowcy mieli najwyższe IQ i dlatego 'odkryli' naukę. To są myśli fałszywe, niestety eksperyment wielokrotnie udowodnił że teorie które wydawały się jak najprawdziwsze, nie są rzeczywiste. Bo, eksperyment pokazuje że rzeczywistość jest mocno nieintuicyjna, niezgodna ze zdrowym rozsądkiem!

Na końcu Zawisza z wściekłością dowodzi że wynikiem dzielenia przez zero jest... zero! I przedstawia to jako panaceum na różne problemy współczesnej fizyki teoretycznej, która ma poważne problemy z nieskończonościami. Tylko co z tego, że znikną nieskończoności, jeśli zamiast nich pojawią się nieciągłości? Nagłe zmiany wartości pół od ogromnych wartości do zera? Nieciągłość jest tak samo niefizyczna jak nieskończoność, więc akrobatyka intelektualna polegająca na nadaniu sensu (liczbowego) operacji matemetycznej która takiego sensu nie ma, niczego nie rozwiązuje. Ufff. Niestety Zawisza nie robi rewolucji w fizyce, choć zgadzam się z tym, że fizyka takowej rewolucji potrzebuje. 


 


Monday, 16 January 2023

O marnotrawieniu ludzkiego potencjału

Taki obrazek: na ławeczce w parku, w plamie słońca, siedzi styczniowy żul. Zapala papierosa i leniwie patrzy na świat. Świat który zna na wylot, świat który już go nie zaskoczy, ale pomimo wszystko, z niekłamaną ciekawością obserwuje jego objawy, cieszy się nimi. Nie wiemy co się dzieje w jego umyśle, ale z zewnątrz wygląda to właśnie tak: żul cieszący się chwilą obecną. 

Dwie ławki dalej młody facet w garniturze siedzi pochylony nad telefonem. Zapewne sprawdza statusy znajomych w mediach społecznościowych, ogląda zdjęcia na instgramie, może szuka promocji w sklepach internetowych albo po prostu znudzony przegląda wiadomości. Na jednej ławce mamy niewolnika alkoholu i papierosów który właśnie zażywa chwili wolności i niewolnika telefonu, którego nawet przypadkowo piękne okoliczności przyrody nie wytrącają z transu uzależnienia. I choć jedna z tych osób jest społecznie akceptowalna a druga właściwie nie, to akurat w tej chwili żul bardziej wykorzystuje swój potencjał homo sapiens niż elegancik z telefonem.

Umysł ludzki wywołuje wiele kontrowersji. Zwolennicy wschodniego "tu i teraz" twierdzą że nadużywamy umysłu, że nasza uwaga skupiona jest na wszystkim (wspomnienia, fantazje, plany, zadania), tylko nie na życiu. Z drugiej strony jest - trochę mniejsza - grupa ludzi którzy uważają że umysł ludzki ma ogromny potencjał poznawczy którego prawie wcale nie wykorzystujemy. To ludzie którzy wychwalają genialne umysły: filozofów, fizyków teoretycznych itp. i formuują ryzykowne hipotezy o tym, że na przykład średnie IQ w starożytnej Grecji musiało być o wiele większe niż teraz, bo z tak małej populacji wyszło tak wiele wielkich umysłów (Sokrates, Platon, Arystoteles, etc). Jak się dobrze zastanowić to te dwa punkty widzenia nie są sobie przeciwne, ale gloryfikują inne aspekty funkcjonowania ludzkiego umysłu. A że umysł nie może w sposób ciągły funkcjonować w jednym tylko trybie, to jest miejsce zarówno na głębokie, abstrakcyjne myślenie jak i na nie-myślenie.

Obraz wygenerowany przez DALL-E 3.


I być może najmniej marnowalibyśmy swój czas na tej planecie właśnie przełączając się między jednym a drugim, między milczącym mnichem zen a dyskursywnym filozofem, ale coś mi mówi że to nie jest tak na prawdę możliwe. Tak czy inaczej pomiędzy tymi trybami umysłu jest jeszcze cała masa innych, od tych szlachetnych bo niezbędnych, jak rozwiązywanie problemów praktycznych, po 'zjadacze uwagi' które społeczeństwo samo wygenerowało, po to właśnie by nadmiar ludzkiej uwagi i wolnego czasu zagospodarować, jak skomplikowane procedury administracyjne, zawiłe prawa podatkowe i coraz dalej w dół: telewizja, seriale robione na jedno kopyto, portale internetowe powtarzające te same wiadomości i umiejętnie kolportujące propagandę, smartfony, gry komputerowe itp, itd. 



Thursday, 5 January 2023

Impresje z Dolomitów

Podobnie jak kilkadziesiąt pewnie tysięcy ludzi spragnionych śniegu i szusowania pojechałem na narty w te całe słynne Dolomity. Hm. Czy mnie zachwyciły? Tak się złożyło że mieszkałem długo w okolicach Alp francuskich i w sumie jak chodzi o stoki to dałbym znak równości. Za to widoki są chyba lepsze. Dolomity to piękne góry, szpiczaste, skaliste, niedostępne. 

A poza tym… cóż, co rano sznury aut zmierzające do parkingów pod wyciągami, nieprzyjemny smród spalin mimo norm Euro 5, 6 czy co tam jeszcze, smród papierosów szczególnie dokuczliwy tam, u góry, w krystalicznie czystym górskim powietrzu (i wspomnienie ojca, który był nałogowym palaczem a który uczył mnie jeździć na nartych, wtedy, tyle lat temu, w Szczyrku), tłok w sklepikach i barach i lekkie zdziwienie że obsługa jest wciąż taka niewymuszenie miła dla hord turystów. 

Potem aspekty włoskie. Jakiś idiota wyprzedzający ski-bus na przystanku z przejściem dla pieszych (o włos od wypadku!), niekończące się apero w barze Miro po którym wcale już się nie chce jeść. 

No i ból mięśni oczywiście nie przyzwyczajonych do bycia używanymi cały dzień, napisy po polsku w hotelu, wypasione auta na blachach rumuńskich, dziwne języki zasłyszane na stoku (może Węgrzy?), nagły wiatr rozdmuchujący biały puch i strach ściskający kiszki na pięknej czarnej trasie bo od 3 lat nie regulowałem nart i a co jak się wypną na tym lekko oblodzonym, długim, nachylonym pod kątem 45 stopni stoku?


Na dole prawie nie ma śniegu. Rano ogromna kolejka ludzi do kolejki linowa Buffaure, która szybkostrzelne wysyła sześcioosobowe kabinki w kształcie przypominającym jajka do góry.  Pod kolejką las jest wycięty w długą prostą szramę. Na drzewach resztki śniegu. To i tak dobrze, bo akurat w większości Europejskich gór jest niemal całkiem bezśnieżnie. U góry stoki profesjonalnie przygotowane. Armatki pracowały w nocy. Stada dziatwy podążają za instruktorami. Czy warto uczyć się narciarstwa w dobie ocieplenia klimatycznego?

Gdzieś tam to nie moja para kaloszy te całe Dolomity, no ale wyjeżdża się między innymi po to, aby z ulgą wracać do swoich czterech ścian.