Monday, 28 March 2022

Ostatni samurai

 

Jest taka scena w "Ostatnim samuraju" (2003), w której Tom Cruise, grający Nathana Algrena, zostaje zaatakowany przez chyba sześciu zabójców z mieczami. W tej scenie wyraźnie widać jak główny bohater wchodzi w ten niesamowity stan umysłu, w którym ciało reaguje szybciej niż umysł, bez woli, kiedy uwaga - która nie jest umysłem! - skupiona jest na każdej mikrosekudzie istnienia.

To dziwne ale przychodzi mi do głowy ta scena dość często. Na dodatek przychodzi mi do głowy razem z pewnym zdarzeniem. Najmłodsze dziecko miało wtedy mniej niż roczek, bawiła się siedząc na podłodze i jak to często w tym wieku bywa, zaczęła upadać. Leciała na twadą podłogę, swoją mikro-potylicą w dół, i w perspektywie było uderzenie które dla dorosłego mogłoby oznaczać co najmniej utratę prztomności a dla dziecka... hm... kto wie? Tyle się niedawno mówiło o traumach związanych z wstrząsami mózgu: https://www.scientificamerican.com/report/the-science-of-concussion-and-brain-injury/

Ale nie dramatyzujmy, dzieci upadają często. Wiec leciała w dół, miała się uderzyć w głowę i wtedy nagle, zanim zdążyłem pomyśleć, zanim w ogóle uświadomiłem sobie się dzieje, moja ręka wystrzeliła i w ostatniej milisekundzie a prawdpodobnie w ułamu tej milisekundy dłoń wsunęła się w tą przestrzń między jej głową a twardą podłogą. Mała wylądowała miekko, nic się nie stało i nikt dookoła nie spostrzegł tego fantastycznego ruchu, tego refleksu. Tylko ja przez chwilę byłem nieruchomy, zadziwiony niesamowitą szybkością i precyzją reakcji ciała.

Tak na prawdę te drobne cuda zdarzają się chyba każdemu z nas. Nie widzimy ich bo... właśnie, bo ich nie widzimy. Ale one są, zdarzają się. Są ułamkami sekund, na tyle krótkimi że czasami trudno uwierzyć że sie zdarzyły. Dlatego są błyskawicznie zapominane, ale przecież istnieją ludzie którzy koncentrują się właśnie na nich, na bezpośrednim doświadczaniu rzeczywistości, odnajdując w tych wydarzeniach całą nową sferę istnienia w pewnym sensie ostatecznego.


Saturday, 26 March 2022

Nieprawdopodobne zdarzenie bez żadnych konsekwencji

Czarny łabędź to pojęcie ukute dla nazwania mało prawdopodobnego zdarzenia które ma ogromne konsekwencje ekonomiczne lub społeczne. Ciekawe że nie istnieje specjalne słowo na nazwanie mało prawdopodobnego zdarzenia które nie ma absolutnie żadnych konsekwencji... Może błękitny wróbel by pasował? Albo różowy słoń?

Kilka lat temu pedałowałem rano do pracy przez las. Była wiosna, ptaki śpiewały. Mój rower sprzyja patrzeniu w dół (i ma trochę za krótką ramę jak jak na mój wzrost), toteż patrzyłem na leśną droge tuż przede mną. Nagle kątem oka spostrzegłem ptaka mknącego w moją stronę. Wlatywał wprost w przednie koło ale jako że rower mnkął ze sporą prędkością, to ptak zapewne wymanewrował, zmieścił się między kołami i przeleciał pod rowerem. Trwało to ułamek sekundy i przez dłuższą chwilę jechałem oszołomiony tym, że to się własnie stało. Co więcej, takie krótkie zdarzenie jest niemal na granicy tego, co pamięć zgadza się zarejestrować jako fakt! Czy tak było? A może mi się tylko wydawało? Może to tylko jakaś przedziwna fatamorgna?

Prawdopodobieństwo że ptak (a było co coś większego od wróbla) przemknie między kołami jadącego prędko roweru i nie zrobi sobie krzywdy na pewno jest małe. Ale, poza moim oszołomieniem, absolutnie nic z takiego zdarzenia nie wynika. Nie ma żadnych konsekwencji, jest czystą grą przypadku.  Trochę tak, jakby wyrzucić pod rząd dziesięć szóstek w grze, gdzie stawką nie jest nic specjalnego. A to już oczywiście przypomina się jeden z epizodów w pamiętnej Jarmushowskej komedyjce "Kawa i papierosy", w której Alex wyrzuca same szóstki.


Wednesday, 16 March 2022

Świat według ruskich

Kiedy zaczął sie covid miałem bardzo nieprzyjemną pyskówkę na facebooku z członkiem najbliższej rodziny. Słyszałem o "nieistniejącym wirusie" i o tym że komercyjne samoloty nadal latają, choć puste, bo światowa mafia chce nas dobić za pomocą "chemtraili" i że test PCR nie są miarodajne i tak dalej i tak dalej. Całe spektrum takich pseudonaukowych opinii zmieszanych z faktycznymi naukowymi publikacjami. Mieszanka chaotyczna, z której nie wyłaniała się żadna spójna historia, ale która zaprzeczała "narracji głównych mediów" i sugerowała spisek.


Minęły prawie trzy lata i oto historia się powtórzyła. Tym razem chodzi o dawnego dobrego znajomego, starszego Włocha, który porzucił życie nad Morzem Śródziemnym i przeprowadził się do Rosji do kurortu nad Morzem Czarnym. W tle była romantyczna historia z Rosjanką. Już w 2014 miał "swoją opinię" na temat tożsamości narodowej Krymu ale teraz uległ propagandzie Kremla zupełnie. Ma tak dokładnie wypraną mózgownicę że cały Zachód jest dla niego zgniły i nie-demokratyczny (a Rosja jest demokratyczna!), wszystkie Zachodnie media są tubami propagandowymi CNN i Zachodniego układu a Ukraina jest rządzona przez Nazistów mordujących miliony (!) niewinnych Rosjan w Doniecku i tak dalej.

Dyskusja znowuż była zajadła, padły słowa w stylu "fuck polish nation" (bo wspomagamy Ukraińców), padły oskarżenia o rasizm itp, itd. Mój adwersarz okazał się wyśmienitym znawcą historii, na przykład wspomniał "polsko-niemiecką deklrację o niestosowaniu przemocy" którą nasz kraj podpisał z Hitlerem w 1934, chociaż już jakoś nie chciał wspomniać o układzie Ribbentrop-Mołotow z 1939....

W końcu zbanowałem idiotę bo to nie była rozmowa i nie sądzę żebym mógł jeszcze kiedykolwiek mieć z tym facetem coś wspólnego.  Ale w retrospektywie uderzyło mnie zaciatrzewienie z jakim atakował "mainstreamowe" media, z jakim sugerował że Ameryka reprezentuje jedno wielkie zło a cały Zachodni świat za nią podąża.  Było w tym wiele podobnieństw do kłótni sprzed trzech lat. 

Często jest tak, że o czymś wiemy ale nie zdjaemy sobie sprawy z wpływu tego na nasze życie. Tak jest z ruską propagandą. Jej skala i wyrafinowanie są tak na prawdę przeogromne. W internecie istnieją strony skierowane do ludzi naróżniejszego pokroju, które wyłapują niedopowiedzenia z mainstremaowych mediów, ich pomyłki i starannie fabrykuję swoją interpretację świata. Interpretację która ma jeden cel: osłabić Zachód. Nie sądzę żeby miała Zachód zniszczyć, bo przecież skądś trzeba brać kasę i technologię. Ale Zachód ma tańczyć tak jak mu Putin zagra.

Tymczasem okazało się że Putin źle ocenił sytuację. Wojna odsłoniła kłamliwość kremlowskiej propagandy (ciekawe jak bardzo?), pokazała jej prawdziwą twarz. Odbudowa tego wpływu na populację Zachodu zajmie lata o ile w ogóle sie uda. Armia "wyzwolicieli Ukrainy" dostała, delikatnie mówiąc łupnia a świat Zachodu zwarł szeregi bardziej niż kiedykolwiek w ostatnich 20-30 latach. 

Monday, 14 March 2022

Poza ludzką kondycję

Superbohaterowie latają jak Superman, biegają jak Flash albo mają zdolności parapsychiczne jak mistrz Yoda. Dzieciaki ich uwielbiają, bo czynią dobro, ale też dlatego że przekraczają granicę przaśnej rzeczywistości, ograniczenia ludzkiej kondycji.Tymczasem zwykła, codzienna technologia, także ociera się o o magię. Ale już sie przyzwycziliśmy że jednego dnia rozmawiamy przez zooma z przyjacielem w Kaliforni, potem lecimy samolotem na drugi koniec kontynentu, potem opłacamy rachunki aplikacją na telefonie siedząc w barze i popijając prosecco a potem oglądamy co robi nasz kot w mieszkaniu oddalonym o 2000 km używająca kamery internetowej. Magia demokratycznie dostępna dla wszystkich przestaje być magią.
    Przekraczanie naszej kondycji, kolejnych ograniczeń, jest sednem bycia człowiekiem. Mamy intelekt i wolę, wytrwałość i ciekawość, czego nie mają zwierzęta. Ale w początkach historii homo sapiens na prawdę ciekawie rzeczy działy się w Indiach. Jogini nauczyli się wstrzymywać oddech na długie minuty, spowalniać akcję serca, kontrolować metabolizm... rzeczy za które odpowiedzalne są układy automatyczne i "prymitywne". Znacznie później japońscy mistrzowie miecza ćwiczyli ruchy kierowane intuicją, szybsze niż myśl. Pojawiła się medytacja (prawdopodobnie była z nami od początków gatunku!), w której umysł wprowadza się w stan absolutnej uwagi, bez żadnej przerwy. Świadomość obejmuje cały Wszechświat, człowiek staje sie jednością za wszystkim. To chyba jedna z najciekawszych supermocy, bo redefiniuje podstawy wszelkiego bytu.
    A na Zachodzie technologia i medycyna galopują w szalonym tempie i ludzie zaczynają marzyć o życiu wiecznym, i o tworzeniu sztucznych świadomości. Być jak Bóg: wieczny i wszechobecny. O ile nieskonczenie długie życie można sobie jeszcze wyobrazić jako część przyszłej kondycji nadludzkiej, o tyle wszechobecność to już zupełnie inny rodzaj bytu. Poświęcanie uwagi milionom spraw jednocześnie w różnych zakątkach Świata jest poza człowieczeństwem, poza możliwościami umysłu jaki znamy. Owszem, są byty które wykazują się obecnością i aktywnością w wielu miejscach na raz. To są ludzkie organizacje, na przykład państwo, którego agenci, na przykład policjanci, mogą jednocześnie kontrolować kierowcę w mieście A i łapać złodzieja w mieście B, ale państwo jako takie nie ma świadomości (choć ma wiele innych ciekawych cech). Tymczasem byty pojedyńcze nie mają tej właściwości, ale kto wie, może ktoś gdzieś tam programuje już sztuczny byt który będzie w stanie być w wielu miejscach na raz i stanie się rodzajem Boga?

Sunday, 6 March 2022

Geopolityka oczami moich dziadków

Moi dziadkowie od strony matki zmarli już dawno. Dziadek urodził się w 1910 a zmarł styczniowego dnia 1989. Był potężnym, mocnym mężczyzną, zdolnym podnieść dwa pięćdziesięciokilowe worki ziarna i zanieść je na strych, gdzie zawsze było sucho i ciepło. Babcia urodziła się w 1915 a zmarła w 2003 roku. Była drobna, szczupła i wiecznie coś robiła. Większość życie mieszkali w niewielkiej galicyjskiej wiosce, niedaleko lasu. Mieli trochę pola i trochę zwierząt.

Z ich opowieści uchowało sie tak niewiele. W 1939, tuż przed wybuchem wojny, dziadek został powołany do wojska. Zdaje się że nie zdążył nawet dostać karabinu kiedy koszmar się zaczął. W końcu Niemcy go złapali i siedział w jakimś tymczasowym obozie jeńców wojennych, gdzie pierwszy raz widział jak Niemiecki żołnierz strzela do jeńca, który odbierał 'nielegalne' jedzenie od kogoś spoza. Zdaje się że to ta scena uświadomiła mu jak łatwo stracić życie, toteż gdy Niemcy transportowali ich pociągiem na Zachód, razem z kilkoma innymi jeńcami zrobili dziuerę w wagonie i wyskoczyli w nocny las. Niemcy zauważyli ucieczkę i strzelali ale niecelnie. Dziadek przeszedł pół Polski ukrywając się w dzień i wędrując nocami aby dotrzeć do domu gdzie czekała na niego babcia.

W czasie niemieckiej ofensywy ich dom częściowo zajęli żołnierze Bundeswehry którzy tymczasowo stacjonowali w tamtej okolicy. Byli dobrze zorganizowani, z własną kuchnią polową, a jeśli zabierali na przykład kurę na rosół to zostawilali pokwitowanie. Być może można było to zamienić na gotówkę.

Potem dziadka znowu znowu wywieźli. Niemieccy rolnicy potrzebowali rąk do pracy i któregoś dnia zapakowana dziadka do wagonu i zawieziono do Niemiec. Wiele lat po wojnie dostał od rządu Niemiec za tą przymusową pracę dwa tysiące marek. 

Kiedy dziadek był "na robotach" front wojny przechodził przez ich małą galicyjską wioskę w drugą stronę. Tym razem w ich domu zainstalowali sie Rosjanie. Byli przeciwieństwem Niemców: chaotyczni, często pijani i bez jedzenia. Zabierali bez pytania i bez żadnych kwitów wszystko to, co się dało żeby się pożywić, toteż rolnicy dobrze pochowali zapasy. Babcia opowiadała że wyglądali na tak wygłodzonych że pewnego dnia naruszyła ukryte zapasy i z dobrego serca zaniosła im jakieś jedzenie. 

Ukraina też miała swoje miejsce w geopolitycznym obrazie świata moich dziadków. Wieści o tym, co wyprawiały bandy UPA z Polakami mieszkającymi na wschodnich rubieżach docierały i do nich. Opowieści o strasznych torturach jakim poddawano ludzi, o strasznych sposobach zadawania śmierci, budziły grozę. Mówiło się o nich ciszej, oszczędzając dzieciom szczegółow, ale i tak od tych opowieści wiało grozą.


Od tych wydarzeń które kształtowały Europę i świat minęło 75 lat. Związek Radziecki, imperium którego fundamentem była dyktatura i opersja, przestał istnieć 30 lat temu. Właściwie nikt nie wie dlaczego tamten rozpad nastąpił tak łagodnie i niemalże bezkrwawo. A teraz właśnie trwa wojna która wywołał człowiek pragnący powrotu dyktatury i opresji. Tymczasem niezależnie kto tą wojnę wygra, oznacza ona praktycznie koniec wielkiej Rosji. Pytanie tylko kiedy ten ostateczny koniec nastąpi i ile istnień ludzkich jeszcze pochłonie.