Moi dziadkowie od strony matki zmarli już dawno. Dziadek urodził się w 1910 a zmarł styczniowego dnia 1989. Był potężnym, mocnym mężczyzną, zdolnym podnieść dwa pięćdziesięciokilowe worki ziarna i zanieść je na strych, gdzie zawsze było sucho i ciepło. Babcia urodziła się w 1915 a zmarła w 2003 roku. Była drobna, szczupła i wiecznie coś robiła. Większość życie mieszkali w niewielkiej galicyjskiej wiosce, niedaleko lasu. Mieli trochę pola i trochę zwierząt.
Z ich opowieści uchowało sie tak niewiele. W 1939, tuż przed wybuchem wojny, dziadek został powołany do wojska. Zdaje się że nie zdążył nawet dostać karabinu kiedy koszmar się zaczął. W końcu Niemcy go złapali i siedział w jakimś tymczasowym obozie jeńców wojennych, gdzie pierwszy raz widział jak Niemiecki żołnierz strzela do jeńca, który odbierał 'nielegalne' jedzenie od kogoś spoza. Zdaje się że to ta scena uświadomiła mu jak łatwo stracić życie, toteż gdy Niemcy transportowali ich pociągiem na Zachód, razem z kilkoma innymi jeńcami zrobili dziuerę w wagonie i wyskoczyli w nocny las. Niemcy zauważyli ucieczkę i strzelali ale niecelnie. Dziadek przeszedł pół Polski ukrywając się w dzień i wędrując nocami aby dotrzeć do domu gdzie czekała na niego babcia.
W czasie niemieckiej ofensywy ich dom częściowo zajęli żołnierze Bundeswehry którzy tymczasowo stacjonowali w tamtej okolicy. Byli dobrze zorganizowani, z własną kuchnią polową, a jeśli zabierali na przykład kurę na rosół to zostawilali pokwitowanie. Być może można było to zamienić na gotówkę.
Potem dziadka znowu znowu wywieźli. Niemieccy rolnicy potrzebowali rąk do pracy i któregoś dnia zapakowana dziadka do wagonu i zawieziono do Niemiec. Wiele lat po wojnie dostał od rządu Niemiec za tą przymusową pracę dwa tysiące marek.
Kiedy dziadek był "na robotach" front wojny przechodził przez ich małą galicyjską wioskę w drugą stronę. Tym razem w ich domu zainstalowali sie Rosjanie. Byli przeciwieństwem Niemców: chaotyczni, często pijani i bez jedzenia. Zabierali bez pytania i bez żadnych kwitów wszystko to, co się dało żeby się pożywić, toteż rolnicy dobrze pochowali zapasy. Babcia opowiadała że wyglądali na tak wygłodzonych że pewnego dnia naruszyła ukryte zapasy i z dobrego serca zaniosła im jakieś jedzenie.
Ukraina też miała swoje miejsce w geopolitycznym obrazie świata moich dziadków. Wieści o tym, co wyprawiały bandy UPA z Polakami mieszkającymi na wschodnich rubieżach docierały i do nich. Opowieści o strasznych torturach jakim poddawano ludzi, o strasznych sposobach zadawania śmierci, budziły grozę. Mówiło się o nich ciszej, oszczędzając dzieciom szczegółow, ale i tak od tych opowieści wiało grozą.
Od tych wydarzeń które kształtowały Europę i świat minęło 75 lat. Związek Radziecki, imperium którego fundamentem była dyktatura i opersja, przestał istnieć 30 lat temu. Właściwie nikt nie wie dlaczego tamten rozpad nastąpił tak łagodnie i niemalże bezkrwawo. A teraz właśnie trwa wojna która wywołał człowiek pragnący powrotu dyktatury i opresji. Tymczasem niezależnie kto tą wojnę wygra, oznacza ona praktycznie koniec wielkiej Rosji. Pytanie tylko kiedy ten ostateczny koniec nastąpi i ile istnień ludzkich jeszcze pochłonie.
No comments:
Post a Comment