Jechałem kiedyś tą trzypasmówką która przecina Katowice zaraz obok Spodka. Była wiosna, słoneczny dzień, duży ruch, toteż dopiero w ostatniej chwili zauważyłem niewielki poruszającą się biały wzgórek na środku pasa, który wynurzył się spod podwozia auta mknącego przede mną. Nagłe uderzenie adrenaliny do głowy, refleks, skupienie i trzy małe kocięta, znalazły się między kołami mojego auta. Wbiłem wzrok we wsteczne lusterko aby sprawdzić czy żyją i czy mi się nie przywidziało, ale jedyne co zobaczyłem to maska kolejnego auta. Najprawdopodobniej przeżyły mój przejazd, ale przecież zaraz, za chwilę ktoś w nie wjedzie, nie ma innej opcji. Gorączkowa analiza sytuacji nie doprowadziła do rozwiązania. Zatrzymać się? Nie było pobocza! Stanąć na pasie? Przy tym natężeniu ruchu równałoby się to samobójstwu. Co zrobić, co...?
Obrazek wygenerowany przez DALL-E. |
Nic. Byłem już kilometr dalej, w strumieniu tysiąca aut i nic nie mogłem zrobić. Nikt nie mógł nic zrobić bez doprowadzenia do wypadku. Gardło było suche. Umysł pełen pytań i bolesnego buntu.
Kto? Dlaczego? Dlaczego ktoś zostawił malutkie, kilkutygodniowe kocięta na środku ruchliwej drogi w centrum metropolii? Przecież nie znalazły się tam przypadkiem, ktoś musiał je z premedytacją wyrzucić. Może nawet z góry, z wiaduktu. Może tam stał i patrzył co się stanie, kto je rozjedzie. A może satysfakcję sprawiała mu sama wiedza że zginą przerażone do granic możliwości, na samym początku ich miękkiego kociego życia? Można nawet czerpał przyjemność z ich cierpienia i z potencjalnego cierpienia kierowców, zwłaszcza tego którego auto w końcu zamieni miękkie ciała w krwawe plamy na asfalcie?
Kiedyś, w średniowieczu, ponoć sadyzm był częścią życia publicznego. Kary cielesne, chłosty, tortury, nabijanie na pal, palenie żywcem, to wszystko było częścią codzienności czy może nawet świątecznym przedstawieniem. W dzieciństwie spotkałem kilku sadystów, torturujących zwierzęta. Nie mówię o dzieciach torturujących owady, ale byli ludzie którzy zabijali na przykład koty w szczególnie bestialski sposób. Budzili grozę, nie chciało się być w ich obecności, bo ewidentnie czerpali przyjemność z cudzego cierpienia. Ale skoro w średniowieczu bestialstwo było powszechne to może część z tego tkwi jeszcze w niektórych z nas? Im bardziej na wschód...
W ostatnich latach był ISIS, Bucza, teraz Hamas... ludzie mordujący innych tak, aby zadać jak najwięcej cierpienia, aby po nocach śniły się koszmary. Dlaczego? W nadziei że wzbudzą grozę która pomoże im osiągnąć zwycięstwo? Czy wręcz przeciwnie, w nadziei że wzbudzą taką żądzę odwetu że wojny nigdy nie ucichną, przez następne pokolenia. A może z przyjemności?