Sunday, 13 April 2025

Wypadek w górach

Spokojna niedziela, odwiedziny u znajomych, książka, drobne prace w ogródku, odfajkowywanie paru rzeczy które miałem zrobić w weekend, czytanie jakiegoś artykułu i niespodziewany telefon od znajomej.  "Hej A, jak się masz" - już kiedy to mówiłem zdałem sobie sprawę że nie dzwoni aby sobie pogadać, że coś się stało. "S zginął" - powiedziała po prostu - "Był wypadek w górach". 

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. O nim, o S, o jego żonie i dwu dorosłych już córkach. O tym że przecież właśnie dostał awans, właśnie został szefem grupy. Potem trochę o nadchodzącej Wielkanocy. Nie wiedzieliśmy jak skończyć rozmowę. Jak skończyć taką rozmowę?

Tego rodzaju wiadomości nie docierają do nad od razu. Najpierw jest nakładka typowych myśli. Przypominamy sobie kiedy ostatnio rozmawialiśmy i o czym, przypominamy sobie jaki był i czy w ogóle go lubiliśmy. Jego sposób mówienia, jego sposób śmiania się, jego przywary. Potem... potem musi być ta myśl że skurczybyk odszedł robiąc to co kochał i że to przecież jest lepsze niż szpitalne łóżko.

Potem myśli się o dziełach, o tym czego dokonał. I wcale nie przychodzą do głowy zakończone projekty, eksperymenty, prezentacje, publikacje... nie. Raczej fakt że miał żonę, wychował dzieci... to się liczy bardziej niż wszystko inne.

"Zadziwiająco dużo moich znajomych zginęło w górach."

A potem zostaje cisza. Smak mocnego alkoholu w ustach. Cisza w głowie, patrzenie w dal. 

Friday, 4 April 2025

Czas, przestrzeń, byt

Kiedy myślę o czasie albo przestrzeni obrazy reprezentujące owe byty robią się od razu bardzo abstrakcyjne, wydumane wręcz. Przestrzeń jawi się jako coś ciemnego, trochę tylko rozjaśnionego w bezpośredniej bliskości i ewidentnie trójwymiarowego (prawie widzę kartezjańskie osie), czas za to jest czymś w rodzaju malutkiego zegara tykającego w czymś - w jakimś ułamku materii. Już z tego naiwnego obrazka wynika że czasu nie można rozważać bez materii.

Ale tak na prawdę moja wizja jest błędna zupełnie. Co więcej, wiemy to już od przeszło 100 lat a jednak wciąż wpaja nam się, jako pierwszy stopień edukacji, Newtonowską hipotezę istnienia (niezależnych) bytów: przestrzeni, czasu i materii. To tak zwane historyczne podejście do nauczania fizyki jest zupełnie bez sensu i zostawia nam, gdzieś z "tyłu głowy", tą zadrę myślenia w kategoriach niezależności tych podstawowych pojęć.

Tymczasem, zanim jeszcze zaczniemy mówić o próżni kwantowej i cząstkach wirtualnych, pusta przestrzeń - jak pojęcie - po prostu nie istnieje. Coś musi w niej być, przestrzeń musi czegoś dotyczyć. Miarą przestrzeni jest dystans a więc jakieś obiekty - materia - muszą w tej przestrzeni istnieć. Bez nich nie ma przestrzeni. 

Materia istnieje i zmienia się, przeobraża. Jest zmiana a więc jest czas. Te trzy pojęcia: przestrzeń, czas i materia, to jedna symfonia. Są ze sobą tak splecione że można je uznać za trzy cechy jednego, podstawowego pre-bytu. (Swoją drogą pre-byt nie odnosi się do czasu a do podstaw rzeczywistości, do hierarchii fundamentalności).

Ostatnio czytałem artykuł profesora Gisina w którym zwrócił on uwagę na inną podstawowość: istnienie skończonej maksymalnej prędkości. Jest to zupełnie elementarna konsekwencja istnienia czasu i przestrzeni. Gdyby cokolwiek mogłoby się poruszać nieskończenie szybko, to byłoby to coś w każdej chwili wszędzie, co automatycznie negowałoby pojęcia zarówno czasu jak i przestrzeni. Patrząc na to z tej strony zastanawiające jest że koncept maksymalnej możliwej prędkości pojawił się w ludzkim myśleniu dopiero dzięki Einsteinowi (propozycje tego że prędkość światła jest skończona pojawiły się o wiele wcześniej, już w drugiej połowie XVII wieku Ole Roemer ją zmierzył). Ludzkość przez wiele wieków była niby somnabulik poruszający się w świecie po omacku.

Tuesday, 1 April 2025

Włoscy putiniści

Warto zdać sobie sprawę z tego że duża część populacji krajów które nie graniczą z Rosją wciąż widzą ten kraj przez różowe okulary powieści w stylu "Doktora Żywago" Borisa Pasternaka. W sumie to zadziwiające że książka w której tle przewijają się okrucieństwach socjalistycznej rewolucji, książka której sowieci nie pozwalali wydać w Rosji, ta książka jest dla Włochów, czy częściej dla Włoszek, przykładem przepięknego romantyzmu skutej mrozem Syberii. Przystojny Omar Sharif dodatkowo uruchamia tą nutę tęsknoty za miłością w trudnych czasach, w których trzeba prawdziwego poświęcenia aby kochać.

Zadziwiająco dużo ludzi tam, w bezpiecznej odległości, najchętniej oddałaby Ukrainę, Polskę czy w ogóle całą wschodnią Europę Putinowi, byleby tylko przestał machać szabelką i pozwolił na codzienny relaks przy campari spritz. Nie widzą oni w ogóle potrzeby dozbrojenia Europy w sytuacji kiedy Rosja zmieniła się w państwo zmilitaryzowane tak jak hitlerowskie Niemcy przed II wojną światową. Ich zdaniem lepiej jest nie mieć broni bo wtedy nikt ich nie zaatakuje. Jak wiadomo świetnie to działało w przeszłości. 

Florencja
I basta, mam na razie dość tych całych Włochów zalanych przez tłumy turystów zmieszanych z armią czarnoskórych żebraków na ulicach. Mam dość widoku aut z których duża część nosi ślady najwyraźniej niedawnego włamania, policji która nie jest w stanie przegonić nielegalnych handlarzy spod średniowiecznych bazylik i powszechnej korupcji. Jest piękna wiosna i deklaruję powrót do natury, do zapachu rozkwitającego lasu, do zdrowego zimna porannej jazdy na rowerze i do przyzwoitych rozmiarów mieszkań i do przyzwoitych odległości między ludźmi.