Sunday, 5 March 2023

O niemożliwości portretu

 Beata w Beskidzie Żywieckim, 2022
Najczęsciej robię zdjęcia sytuacyjne, to znaczy jestem   gdzieś z dziećmi lub znajomymi, wyciagam X100 albo   ifona i cyk, usiłuję złapać jakieś szczególne światło, gest, perspektywę. Robię masę zdjęć, o wiele za dużo, leniwie ufam temu że ilość przejdzie w jakość i przy odrobinie szczęścia jedno na sto ładnie się komponuje. 

Czasami jednak, dużo rzadziej niż bym chciał, robię portrety bardziej formalne. Do tego zwykle biorę Bronikę albo Canona z dobrym obiektywem, bo formalna sytuacja wymaga sprzętu wyglądającego poważnie (no i oczywiście dla jakości zdjęć). I co ciekawe, te formalne zdjęcia często wychodzą fenomenalnie. O wiele częściej niż fotki sytuacyjne.

Wyjątkiem są portrety tych, których życie jest szczególnie naznaczone trudnościami wewnętrznymi. Ich ciała noszą w sobie nieustanne cierpienie, różnego rodzaju problemy. Aby w ogóle trwać stosują zestawy ćwiczeń, skomplikowane reguły dotyczące posiłków, snu i tak dalej. Znam ich dwoje, takich ludzi o delikatnym istnieniu, wrażliwym na każdy podmuch zmiany, na kroplę oliwy która przpadkiem wpadła do sałatki. Przeglądam portrety które zrobiłem im w przeciągu lat. Jest ich po kilkanaście, ale nie znajduję żadnego z którego byłbym zadowolony. Jakby, mimo najlepszych chęci portretowanych, cierpienie wychodziło z nich i powodowało dysonans na zdjęciach.

Nie rozumiem tego, ale nie poddaję się. Będę jeszcze fotografował.

No comments:

Post a Comment