Słowo labolatorium wylądowało w języku polskim, bez zmiany w pisowni, prosto z łaciny. Oznacza obiekt, pomieszczenie, budynek, zespół budynków, poświęcony przeprowadzaniu naukowych eksperymentów. Etymologia tego słowa jest prosta: labor oznacza w łacinie pracę, czyli labolatorium oznacza po prostu warsztat, pracownię. W ten właśnie sposób słowo to jest używane na przykład we Włoszech: laboratorio może oznaczać piekarnię albo warsztat w którym mój znajomy szyje wyroby skórzane. Włosi mają też słowo officina, ale różnica między laboratorio i officina jest chyba bardziej płynna niż między naszymi warsztat i laboratorium.
No więc jedziemy do Włoch i znasz najomy mówi że ma laboratorio. W nas to od razu budzi swego rodzaju szacunek, no bo to przmi poważnie. Idziemy odwiedzić owe laboratorio i widzimy skromny warsztacik. Ale gdybyśmy nie poszli, nie zobaczylibyśmy i gra pozorów byłaby kontynuowana. Takich słów jest wiele i powodują swego rodzaju dominację językową zachodniej kultury. Oczywiście teraz, w 2020, Polacy już tak łatwo tej grze pozorów nie ulegają.
Pamiętam też, kiedy pierwszy raz wyjechałem na kontrakt do Francji, nie mogłem zrozumieć jak kraj takich patentowanych leni może być bogatszy od zapracowanej Polski. Przez dwa lata pracowałem na uniwersytecie na południu i miałem wrażenie że cała kiludziesięcioosoba administracja opiera się na dwu paniach, które były zawsze pomocne i potrafiły załatwić każdą sprawę, podczas gdy ich koleżanki były wciąż nieobecne (kawa, urlop, papieros, odbieraie dzieci ze szkoły itp, itd.). Te dwie skrupulatne panie były z Alzacji.
Miałem też duży problem ze słowem travailler, czyli znowu z pracą. Tym razem chodziło o czasownik. Studenci we Francji pracowali w bibliotece, pracowali czytając książkę, pracowali rozwiązując zadania. Do opisania tych wszystkich czynności nie używali słowa studiować ale pracować. Wydawało mi się to niesłuszne, bo praca to jest coś, gdzie oddajemy swój czas i wysiłek żeby dostac pieniądze a studiowanie... toż to jest swego rodzaju luksus, kiedy spędzamy czas (i pieniądze) na wzbogacaniu siebie, rozwijaniu zainteresowań, pogłębianiu wiedzy. No ale we Francji, jak czytasz książkę to pracujesz i nawet jakiś support od państwa się należy. Ciekawe czy po 20-tu latach wszystko się pozmieniało i studenci w Polsce też pracują czy jeszcze studiują?
No więc jedziemy do Włoch i znasz najomy mówi że ma laboratorio. W nas to od razu budzi swego rodzaju szacunek, no bo to przmi poważnie. Idziemy odwiedzić owe laboratorio i widzimy skromny warsztacik. Ale gdybyśmy nie poszli, nie zobaczylibyśmy i gra pozorów byłaby kontynuowana. Takich słów jest wiele i powodują swego rodzaju dominację językową zachodniej kultury. Oczywiście teraz, w 2020, Polacy już tak łatwo tej grze pozorów nie ulegają.
Pamiętam też, kiedy pierwszy raz wyjechałem na kontrakt do Francji, nie mogłem zrozumieć jak kraj takich patentowanych leni może być bogatszy od zapracowanej Polski. Przez dwa lata pracowałem na uniwersytecie na południu i miałem wrażenie że cała kiludziesięcioosoba administracja opiera się na dwu paniach, które były zawsze pomocne i potrafiły załatwić każdą sprawę, podczas gdy ich koleżanki były wciąż nieobecne (kawa, urlop, papieros, odbieraie dzieci ze szkoły itp, itd.). Te dwie skrupulatne panie były z Alzacji.
Miałem też duży problem ze słowem travailler, czyli znowu z pracą. Tym razem chodziło o czasownik. Studenci we Francji pracowali w bibliotece, pracowali czytając książkę, pracowali rozwiązując zadania. Do opisania tych wszystkich czynności nie używali słowa studiować ale pracować. Wydawało mi się to niesłuszne, bo praca to jest coś, gdzie oddajemy swój czas i wysiłek żeby dostac pieniądze a studiowanie... toż to jest swego rodzaju luksus, kiedy spędzamy czas (i pieniądze) na wzbogacaniu siebie, rozwijaniu zainteresowań, pogłębianiu wiedzy. No ale we Francji, jak czytasz książkę to pracujesz i nawet jakiś support od państwa się należy. Ciekawe czy po 20-tu latach wszystko się pozmieniało i studenci w Polsce też pracują czy jeszcze studiują?
No comments:
Post a Comment