Laptop, sypialnia (żeby było trochę ciszy) i obrona magisterki. Dziewczyna była w domu w Sarajewie, pani profesor w swoim domu a drugi profesor w szpitalu (jest fizykiem medycznym). Jako tutor slajdy dziewczyny znałem dobrze. Prezentacja była po bośniacku. Ładny język, trochę rozumiałem, ale dobrze że slajdy były po angielsku. Potem kilka pytań, audio pani profesor było potężnie zniekształcone. Jeszcze miesiąc temu myślałem że będę tam osobiście. No ale jakiś Chińczyk pół roku temu zjadł niedogotwanego nietoperza i wszystko się zmieniło.
Natomiast w facebookosferze trwają zażarte dyskusje czy wirus to katastrofa czy też tylko żart... Jedni wskazują że wskaźniki śmiertelności w różnych krajach wcale nie wzrosły (popularny portal: https://www.euromomo.eu/outputs/zscore_country_total.html) i że pod koronawirusa podciąga się inne zgony, inni twierdzą że liczby zmarłych z Chin czy nawet Włoch są powaznie zaniżone. Przy takiej ilości przyadków jakie są raportowane, powoli coś tam zaczyna docierać w moje pobliże. Koleżanka z pracy (35 lat), która była na wakacjach, przeszła bardzo ciężką grypę. W pewnym momencie zorobiono jej test który wyszedł pozytywanie. Na wirusa zmarł jej dziadek w Alzacji (90-pare lat) a babcia leży na intensywnej terapii i rokowania nie są pozytywne.
Osobiście myślę, że wirusa ignorować nie można ale jakoś trzeba się nauczyć z nim żyć. Musimy wrócić do jakiejś normalności.
No comments:
Post a Comment