Jedna z większych przyjemności życia to, wróciwszy ze spaceru w górach, wziąc prysznic, usiąść na tarasie i powoli schnąć w ostrym wiosennym słońcu popijając kieliszek biłego wina. Zamknąć oczy i nie robić nic, jak na jakiejś reklamie odwołującej się do koncepcji totalnego relaksu.
Oczywiście jesteśmy tak skonstruowani że nie może być zupełnie nic. Czujemy pulsowanie tętnic, wibracje jelit, miarowy ruchy przepony a jak się bardzo skupimy to może poczujemy nieznużone serce. Ciało działa, niezależnie od tego czy tego chcemy czy nie. Skóra informuje nas o przyjemnym natężeniu słonecznego światła i i lekkich powiewach wiatru. Śpiewa ptak. Na to wszystko nie mamy wpływu i akceptacja tego bezpośredniego świata jest jedynym z warunków bycia szczęśliwym.
Gdyby na tym się skończyło, na słuchaniu ciała, ptaków i czuciu wiatru, to faktycznie byłaby idylla. I takowa czasami się zdarza i z wiekiem uczymy się ją doceniać. Ale jakże często umysł dryfuje w stronę fantazji, niedokończonych dyskusji na facebooku czy jakichś zagadnień związanych z pracą, jakichś wspomnień, czasami tęsknot.
Oczywiście dzisiaj, w całej pełni lockdownu, nie byłem na żadnym spacerze w górach, ale i tak sobie leżałem na tarasie wsłuchując się w głosy dużych mew (gabbiano), które z jakichś powodów lubią San Lorenzo, choć do morza jest 20 kilometrów. Wsłuchiwałem się w odgłosy tej miejskiej wioski, zdominowane przez ludzi rozmawiających głośno przez skype, odległą muzykę z radia i szczęk garnków z licznych kuchni. W głowie zaczynały się formować argumenty do facebookowej dyskusji i prawie-chciałbym je móc od razu zapisać i wysłać się, ale lenistwo pochodzące z ciała zabroniło mi podnieść się i poszukać komputera.
Obrazek z india today. |
Pomyślałem o neurolinku, pomyśle nad którym pracują liczne grypy badawcze, w który w przyszłości ma umożliwić bezpośrednie połączenie się z internetem bez klawiatury, bez ekranu, z zamkniętymi oczami. Wyobraziłem sobie jakby to było fajnie leżeć z zamkniętymi oczami na słońcu a jednocześnie pisać i publikować tego bloga, robić notatki czy prowadzić facebookową dyskusję o Covid-19. Jak dużo więcej możnaby zrobić mając neurolinka! Te wszystkie pomysły, które przychodzą w trackie picia kawy, zabawy z dzieckiem, leżenia w łóżku, to wszystko możnaby natychmiast popchnąć. Możnaby dość do granic wydajności ludzkiej twórczości i pracy intelektualnej.
Ale cena za to byłaby wielka. Już teraz częste widzi się ludzi zagłębionych w telefonach w czasie rodzinnych posiłków (nie zapominajmy że wiele rodzin od dawno jadała posiłki przed telewizorem, ale przynajmniej wszyscy oglądali to samo), w restauracjach, na randkach. Z neuralinkiem będzie można to robić w sposób niezauważony, w każdej chwili. I prędzej czy później dojdzie nawet do tego że ktoś w trakcie seksu będzie sobie puszczał filmy porno.
Zawsze trudno było zdefiniować co to jest człowieczeństwo, a w przyszłości będzie jeszcze trudniej.
No comments:
Post a Comment