Kilka godzin w zatłoczonym pociągu między Europą ciepłą, śródziemnomorską, chaotyczną a Europą chłodną, uporządkowaną, wystarczyło aby przeczytać najnowszą książkę Sabine Hossenfelder "Czy Wszechświat myśli". Ale najpierw był spektakularny poranek, kiedy pociąg meandrował przez Alpy niczym wąż, wciąż zmieniając kierunek na którym wschodziło słońce.
To była ciekawa lektura. Sabine stoi na stanowisku że w tej chwili nie ma dowodów na jakiekolwiek zasady natury które nie byłyby redukcjonistyczne, czyli wynikające z praw rządzących cząstkami elementarnymi. Zasadniczo ma rację, ale naukowcy od lat usiłują takie prawa znaleźć, zapostulować. Robią z ogromną determinacją, która wynika z tego, że redukcjonizmu da się intelektualnie zaakceptować i pogodzić z własnym doświadczeniem. Świat jest tak ogromnie złożony i wieloznaczny że podejście czysto redukcjonistyczne nie może być prawdziwe. Ale czy Sabinę ma rację? Czy jest możliwe że ogromne bogactwo świata można sprowadzić do kilku dość krótkich wzorów z teorii pola?
Nie wiem, ale niepokoi mnie kilka stwierdzeń w jej książce tudzież kilka idei nad którymi jakby się prześlizgnęła nie wchodząc w ich treść lub bagatelizując pewne ich aspekty. Na przykład bagatelizuje znaczenie kwantowej losowości w powtórzonym wielokrotnie zdaniu: "(...)przyszłość jest z góry ustalona, za wyjątkiem zachodzących od czasu do czasu kwantowych zdarzeń". Przecież kwantowe zdarzenia nie zachodzą "od czasu do czasu" ale dominują! Zmieniają kompletnie przyszłość!
No i jej argumentacja dotycząca nieważności chwili obecnej też mnie nie przekonuje.