Za każdym razem kiedy opuszczałem Francję, przekonywałem się że francuski system administracyjny jest dość unikalny przynajmniej w skali Europy. Dajmy na to podatek drogowy, który jest doliczany do ceny paliwa. W związku z tym, nie trzeba się martwić jakimś dodatkowym rachunkiem do opłacenia kiedyś tam w trakcie roku. No i każdy użykownik drogi płaci jakośtam proporcjonalnie do tego, ile tej drogi używa.
Następny, i mój ulubiony chyba, jest podatek telewizyjny. Nie tylko fakt, że Francja jest jednym z ostatnich krajów w Europie kiedy ten podatek płaci się tylko, jeśli faktycznie telewizję się ogląda, to na dodatek nie zajmuje sie tym jakiś specjalny urząd czy organizacja, tylko normalny urząd podatkowy. W corocznym zeznaniu podatkowym wystarczy zakreślić pole "nie posiadam telewizora" i po sprawie. Oczywiście można się spodziewać kontroli, ale z mojego doświadczenia to się prawie nie zdarza. Zresztą należę do tych 0.1% populacji która nigdy nie posiadała telewizora.
Kolejnym aspektem jest brak meldunku. We Francji teoretycznie nie ma obowiązku meldowania się gdzieś. Owszem, ma się adres fiskalny, więc urząd skarbowy wie, gdzie kto mieszka, ale nie ma specjalnego wydziału który zajmowałby się ewidencjonowaniem ludności. Wszędzie tam, gdzie potrzebne jest podanie adresu, trzeba pokazać inny dokment: umowę najmu, własności czy też rachunek za prąd. Oczywiście czasami prowadzi to do nieskończonych pętli... żeby mieć rachunek za prąd trzeba podpisać umowę z Electricite de France (EDF) a żeby podpisać taką umowę trzeba udowodnić że się legalnie mieszka pod danym adresem. Początki mieszkania we Francji mogą być trune, ale na szczęście jakoś to w końcu działa.
Wreszcie, we Francji widzi się mało policji na drogach. Dla mnie było to szczególnie zauważalne gdy przeprowadziłem się do Niemiec, gdzie policja jest wszechobecna. Dojeżdząłem do pracy 12 kilometrów i nie było dnia żebym nie widział policyjnego auta. We Francji można nie widzieć policji przez tygodnie. Oczywiście czasem jest to trochę niewygodne i ilość drobnych przestępstw jest na pewno większa we Francji niż w Niemczech, ale jest też w tym pewien komfort. Nie żyje się w państwie policyjnym.
Zastanawiam się czy te wolności nie złożyły się na fakt że Francja była jedynym krajem (oprócz Polski oczywiście), z tych w których mieszkałem, które zaczynałem traktować jak ojczyznę. To było bardzo dziwne zdarzenie - zreflektować się pewnego dnia że biłbym się za ten kraj ze względu na wartości które on sobą reprezentuje.