Friday, 17 December 2021

Wspomnienie dziadka

Czas: Mam gdzieś między 4 a 8 lat. 


Miejsce: Wielki, mroczny las między wioską Jeziory a miasteczkiem Osiek, gdzie odbywały się targi, na których drobni rolnicy spieniężali niewielkie ilości pomidorów, truskawek, jabłek czy ziemniaków. Wtedy wystarczało sprzedać niewiele, bo pieniądze miały ograniczoną użyteczność. To, co było do kupienia, stanowiło jedynie drobinę rzeczywistości.  Cała reszta: lasy, pola, powietrze, owady, rośliny, krowie placki i złośliwe lisy, zakradające się nocami do kurnika - było za darmo. 

Obrazy: Konie są dwa i pachną ostro.  Ze środka przedniej osi wozu sterczy długi, ciężki, nierówno ociosany dyszel. Wielkie koła powoli toczą się po rozmiękłym i nierównym dukcie, od czasu do czasu wjeżdżając odważnie w ogromne, gęste kałuże o nieznanej głębokości. Wydaje się jakimś cudem, że za każdym razem konie dają radę wyciągnąć z nich wóz i nas na nim. Dopiero dnieje i w lesie pełno jest wilgotnego zimna i zaczarowanych mgieł. Dziadek powozi pewnie, popędzając konie, od czasu do czasu, krótkimi wiśta i hejta.  Jest wielki i silny.  Na początku wojny przeszedł pieszo przez pół Polski uciekając z transportu jeńców wojennych. Później Niemcy i tak go wywieźli ,,na roboty'' do Rzeszy i po wojnie jego powrotna wędrówka była jeszcze dłuższa.

Za nami, na furmance jest trochę skrzynek z warzywami i owocami a pod siedzeniem - zwykłą deską przykrytą kocami - termos z gorącą herbatą i kanapki.


Thursday, 2 December 2021

Pierwszy śnieg


Spadł pierwszy śnieg, pokrył krajobraz i pokazał świat z innej, nowej strony. Białość puchu podkreśliła kontury nagich gałęzi, ich szpiczastość, sterczenie które normalnie są zamaskowane najpierw przez liście a potem przez szaroburość listopada. Świat przypruszony śniegiem jest nadzwyczaj bogaty, właśnie dzięki tym nowym szczegółom. Ba, nawet kolory są bogate, bo choć główne barwy znikneły to bogactwo odcieni nie ma sobie równych w innych porach roku. Oto jeszcze liście, już bardzo nieliczne i pożółkłe, ale każdy z nich mieni się setką odcieni. 

I ta cisza. Dlaczego przypruszony pejzaż jest tak cichy? Czy to wynika z braku tych drobnych poruszeń generowanych przez wiecznie drgające liście albo ptaki grzebiące w cieniu? Ten bezruch jest podobny do sierpniowego popołudnia, tak dobrze opisanego przez Schultza w Sklepach cynamonowych. Ale cisza, cisza jest inna. Relaksująca. Zima to czas odpoczynku. Może stąd ta cisza.

Mknę śliską drogą i nic nie mogę zrobić na to, że przychodzi mi do głowy piosenka Czyżykiewicza:

Szlajam się, nucę pieśń,

Nic się nie zmieniło 

Z nieba pada pierwszy śnieg

Moja pierwsza miłość.