Spadł pierwszy śnieg, pokrył krajobraz i pokazał świat z innej, nowej strony. Białość puchu podkreśliła kontury nagich gałęzi, ich szpiczastość, sterczenie które normalnie są zamaskowane najpierw przez liście a potem przez szaroburość listopada. Świat przypruszony śniegiem jest nadzwyczaj bogaty, właśnie dzięki tym nowym szczegółom. Ba, nawet kolory są bogate, bo choć główne barwy znikneły to bogactwo odcieni nie ma sobie równych w innych porach roku. Oto jeszcze liście, już bardzo nieliczne i pożółkłe, ale każdy z nich mieni się setką odcieni.
I ta cisza. Dlaczego przypruszony pejzaż jest tak cichy? Czy to wynika z braku tych drobnych poruszeń generowanych przez wiecznie drgające liście albo ptaki grzebiące w cieniu? Ten bezruch jest podobny do sierpniowego popołudnia, tak dobrze opisanego przez Schultza w Sklepach cynamonowych. Ale cisza, cisza jest inna. Relaksująca. Zima to czas odpoczynku. Może stąd ta cisza.
Mknę śliską drogą i nic nie mogę zrobić na to, że przychodzi mi do głowy piosenka Czyżykiewicza:
Szlajam się, nucę pieśń,
Nic się nie zmieniło
Z nieba pada pierwszy śnieg
Moja pierwsza miłość.
No comments:
Post a Comment