Sunday, 30 April 2023

Włóczęgi

Wczoraj w pracy miała miejsce modyfikacją systemu który służy do leczenia ciężko chorych ludzi i miałem mieć pracowity weekend, ale pomiary zrobiliśmy już w piątek a w sobotę była taka piękna pogoda! Co sprawia że pogoda jest piękna? Owszem słońce, ale słońce przebijające się przez chmury, wilgotność atmosfery, bliskość deszczu... Prosty słoneczny dzień taki jak na plaży nad Morzem Śródziemnym jest płaski i nieciekawy. Wizualnie najpiękniejszy jest świat w takie dni jak wczoraj, kiedy taki prawie-majowy dzień wyłamuje się wreszcie z okowów zalanego deszczem kwietnia (rany, ile razy przemokłem tego kwietnia!). Już Hundretwasser mówił o tym o ile więcej kolorów ma świat na północ od Alp. Jakoś teraz nie mogę znaleźć tego cytatu.


I złożyło się tak że powinęłem był pojechać w ten weekend do przyjaciół, aczkolwiek okazało się że odwołali w ostatnim momencie (ach te choroby) ale i tak wsiadłem do auta i pojechałem nieśpiesznie poprzez szwajcarską jurę, poprzez park Thul. 

"Wydarzyła mi uspokojenie ta chwila

i kamień odwalić od tajemnic

i kamień odwalony ucałować

i zajrzeć w jaskinie moje tajemnice"

- pisał Stachura, ten, który za moich czasów był tak pośmiernie żywy jak teraz wydaje się zupełnie zapomniany (znaczy nie znam nikogo kto go zna, ale może nie znam właściwych ludzi).

A więc włóczęga. Spędziłem młodość hołubiąc ten rodzaj życia. Nie, nie byłem włóczęgą (może niestety), ale wyruszałem od czasu do czasu na parę dni lub tygodni w świat tylko po to aby zobaczyć jaki on jest to i tam. W jego różnych inkarnacjach, w różnych miejscach i o różnych porach dnia. Miałem nawet swoją nazwę na tego rodzaju wyprawy: ticearac. Gdzieś kiedyś w tamtych czasach przeczytałem że ticerac w jakimś języku oznacza właśnie taką włóczęgę. Próbowałem teraz znaleźć potwierdzenie w sieci ale nie ma... więc może coś mi się pomyliło? A może są rzeczy które nie zdążyły znaleźć się w sieci i zostały zapomniane?

Jechałem a dookoła świat rozwijał się jak piękny obraz, pełen kwitnących na żółto pól rzepaku, chmur żwawo śmigających po niebie i świerzej zieleni traw na polach. Wielu motocyklistów, po sprawdzeniu pogody na MeteoSwiss, zabrało swoje maszyny "na wypad", tak po prostu, aby obejrzeć ten świat. Nad głowami latali paralotniarze. Owady uderzały w szybę auta. Tylko drzewa w większości jeszcze spóźniały się z zielenią.

Czy ta cała sztuczna inteligencja jest w stanie pojąć to, co działo się tego wiosennego dnia? Ten pęd homo sapiens do łączenia się z naturą z której pochodzi, z której wyemigrował i za którą tęskni choć nie potrafi już w niej żyć? Człowiek jest bytem granicznym, bytem między rozumem a ciałem, logiką a uczuciem, intelektem a emocją. Ciało łączy nas z naturą a umysł sprawia że się oddzielamy. A tymczasem sztuczna inteligencja jest jedynie umysłem. A może raczej jest idealnym narzędziem umysłu, partnerem do rozmowy. Czy tworzymy byt który kiedyś będzie cierpiał z powodu braku ograniczeń oraz możliwości związanych z uwikłaniem w ciało? Czy ten by nie będzie nas kiedyś za to nienawidzić?

Thursday, 6 April 2023

mac

Rzeczy nie są już robione by trwać, wręcz przeciwnie, robione są aby się bezwstydnie szybko się psuć. Kilka miesięcy temu mój całkiem drogi model Lenovo padł po niecałych trzech latach użytkowania i postanowiłem dać sobie spokój z Thinkpadami, których w karierze miałem 4. Wczoraj zauważyłem że w torbie Underarmour, kupionej w zeszłym roku i niewiele używanej, urywa się pas do noszenia na ramieniu, co będzie wymagało bardzo szybkiej reparacji. Bo staram się naprawiać. Właśnie odebrałem spodnie od krawca. Markowe dżinsy made in Bangladesz w których kieszeń się zaczęła urwać po kilku miesiącach. Co ciekawe krawiec wygląda na pochodzącego z Indii albo właśnie Bangladeszu. Miał jakąś taką niezadowoloną minę kiedy kasował 5 euro. Przynajmniej jeszcze można znaleźć niedrogich krawców. 


Lenovo padł w bardzo złym momencie, bo tuż przed Bożym Narodzeniem, stawiając pod znakiem zapytania ambitne plany naukowe które robiłem sobie na świąteczną przerwę (mam w tyle głowy tą myśl że Schrodinger podobno wymyślił to swoje równanie falowe właśnie w trakcie świątecznej przerwy). Próbowałem naprawy, ale padł najwyraźniej jeden z chipów na płycie głównej. Potem próbowałem przerzucić pracę na komputerek Pi400 i woziłem go ze sobą, ale okazało się to dość bezużyteczne. Tak samo jak używanie iPada jako laptopa. 

Po Świętach musiałem zdecydować czym zastąpić Lenovo i po licznych konsultacjach stwierdziłem że spróbuję wejść w Appla. Zamówiłem więc Macbooka Air M2 i od dwu miesięcy próbuję się do niego przyzwyczaić. Ale też kilka rzeczy zapiera dech w piersiach. Laptop ładuję co 2 dni, co jest nieskończenie dłużej niż 2-3 godziny które wytrzymywał Lenovo, poza tym czas oczekiwania na system po otwarciu laptopa jest zero sekund, co jest też ogromną różnicą do starej maszyny. No i sam macOS, zwłaszcza po zainstalowaniu brew, jest w sumie jak jedna z nieskończenie wielu odmian linuxa. Więc powoli zaczynam czuć się nie tylko jak w domu, ale trudno mi wyobrazić sobie powrót do laptopów na czystem Linuxie lub na Windowsach. Brawa dla Appla który tak dopieszcza swoje dzieła.