Sunday, 16 October 2022

Intelektualna euforia

Mechanika kwantowa jest jak zenowski koan. Zamiast "wyobrażania sobie dźwięku jednej klaszczącej dłoni" mistrz mógłby równie dobrze zapytać o cząstkę która jednocześnie kręci się w prawo i w lewo albo o kota który jest jenocześnie żywy i martwy. Być może, intensywnie myśląc o kwantowym koanie, można dostać oświecenia. Albo oszaleć.

Wyobraźmy sobie Alicję i Robera, legendarne postacie kwantowych eksperymentów myślowych. Alicja poleciała rakietą Muska na Marsa a Robert został na Ziemi. Oboje umówili się że  w pewnym, dokładnie tym samym momencie przeprowadzą eksperyment polagający na rzucie monetą.  Wybija ta godzina, wyciągają monety i rzucają. Jesli monety są w stanie kwantowomechanicznego splątania to za każdym razem kiedy Alicja wyrzuci orzełka, Robert dostanie reszkę. I vice versa. I to dzieje się mimo że sygnał między Alicją a Robertem dzieli dystans którego przebycie zajmuję światłu godziny.

Tegoroczni Nobliści, Clauser, Aspect i Zeiliniger, udowodnili że nie ma tu żadnego triku, że splątanie zupełnie nie zmienia właściwości monet. Tak przed jak i po splątaniu prawdopodobieństwo wyrzucenia reszki czy orzełka jest 50%. Nikt tu nie znaczy kart. Świat po prostu jest taki osobliwy.

O rezultacie takiego eksperymentu można myśleć na wiele sposobów. Na przykład można wnioskować że przed aktem wyrzucenia monety, nie ma ona właściwości bycia reszką lub orłem. Nabywa tą właściwość dopiero w wyniku akcji, oddziaływania z instrumentem który tę właściwość mierzy. Możan też twierdzić,  jak to zwykle robią mechanicy kwantów, że moneta jest w zmieszanym stanie orłoreszkowym. Ale niezależnie jak na to popatrzeć cząstki splątane są ze sobą w szczególnym związku, który za nic ma nieskończone odległości Wszechświata (dotychczasowe eksperymenty osiągnęły odległości rzędu tysięcy kilometrów). Być może światło które dochodzi do nas z odległej gwiazdy jest w stanie splątania z jej atomami i tylko patrząc na nią w jakiś sposób na nią wpływamy?

Piszę o tym bo dziwnym zbiegiem okoliczności zacząłem zapoznawać się z fizyką kwantową bardzo wcześnie i od początku byłem nią zafascynowany. W szkole jeszcze mówiliśmy o zasadach Newtona a ja z wypiekami na twarzy czytałem popularnonaukowe książki o kwantach. Prawdopodobnie to przez te książki zajmuję się zawodowo fizyką, choć to, co robię na codzień, niewiele ma wspólnego ze szlachetną, mózgoskrętną mechaniką kwantową.

Mechanika kwantowa miała dla mnie zawsze ten aspekt bycia poza zasięgiem naszego umysłu, poza tym co potrafimy wykoncypować. Być może jej paradoksalność wynika po prostu z tego, że nasz umysł przyzwyczaił się dzielić świat poznawalny na podmiot i przedmiot? Czyli nasze racjonalne myślenie jest niekwantowe. A jednocześnie trudno sobie wyobrazić że w toku ewolucji w jakiś sposób nasze doświadczenie nie obejmuje jej zasad. Przecież oko, po kilku godzinach siedzenia w ciemnościach, jest w stanie widzieć pojedyńcze fotony. A więc może w jakiś sposób, jakaś część nas jest połączona tym samym splątaniem na przykład z osobami które kochamy? Czy intensywna tęskonota może mieć aspekt kwantowy? Przecież to częsty motyw w naszej sztuce, kiedy coś złego dzieje się komuś, inna osoba na innym kontynencie natychmiast odczuwa niepokój. Albo gdy źle śpimy i budzimy się o piątej a potem dowiadujemy się że tego ranka ktoś z bliskich zmarł. W intelektualnej euforii moglibyśmy szukać tłumaczenia tych zjawisk w kwantowym splątaniu.

Ale trzeba z tym uważać, bo tego nie da się dowieść. To są zjawiska poza intelektem. Musimy zaakceptować granice wyjaśnialności świata pokazywane przez mechanikę kwantową i nie próbować podciągać tych wpółparanormalnych zjawisk pod naukę, bo istnieje strefa poza nauką gdzie znajduje sie ich miejsce. 


ciekawy link:

https://www.scientificamerican.com/article/the-universe-is-not-locally-real-and-the-physics-nobel-prize-winners-proved-it



No comments:

Post a Comment