Tuesday, 20 July 2021

Czas skuterów

Nadeszło lato i młodzi francuzi wyciągnęli z garaży swoje brzęczące skuterki. Zastanawiam sie czasem kto je pozwala zarejestrować? Jest taki jeden co przejeżdża pod moim oknem codziennie około 7:30. Brzęczenie silniczka słychać już z około kilometra. Nadchodzi. Najpierw zagłusza ptaki, potem zagłusza wszystko. Zastanawiam się czy on w ogóle coś słyszy przez parę godzin po takiej jeździe? Może w pracy z nikim nie musi rozmawiać? Czy czasem zastanawia sie jak jego skuterek psuje parę chwil tysiącom ludzi wzdłuż drogi jego przejazdu? Czy ma wszystkich po prostu gdzieś?

Kontrastem jest Azja. W wielu krajach (np. Chiny) tam już od dawna ludzie przesiedli się na skutery elektryczne. Inne praktycznie nie istnieją. Pamiętam to z Szanghaju z roku 2013, czyli 8 lat temu. Zero brzęczenia, zero spalin. Taki transport w miastach ma na prawdę duży sens.

Ale Europa jakoś uparła się być w ogonie rozwoju. Owszem, widzę sporo elektrycznych rowerów, zwłaszcza po Covidzie. Bruksela chce wprowadzić wszędzie tylko elektryczne samochody, co wydaje się mieć mały sens wobec faktu że większość energii elektrycznej i tak jest produkowana z paliw kopalnych.  Ostatecznie niemiecko-rosyjski Nordstream 2 to pochodna zamknięcia niemieckich elektrowni jądrowych. Teraz kupują prąd we Francji, "eskportując", podobnie jak Włosi, ryzyko nuklearnej awarii do innych krajów. A tymczasem spalanie gazu ziemnego w elektrowni to przecież "eksportowanie" produkcji CO2 poza miasta. W miastach ma być czysto, bo większość wyborców żyje na terenach zurbanizowanych.


Friday, 9 July 2021

Instytut Polsko-Niemiecki


Jako doświadczony emigrant znam całkiem sporo różnych formalnych czy nieformalnych instytucji czy grup polskich za granicą. Jest taka jedna co się wyróżnia: Deutsches Polen-Institut w Niemczech, w Darmstadzie. Pracowałem niegdyś w tamtych okolicach i wciąż dostaję od nich maile.

Deutsches-Polen Institut wyróżnia sie tym, że maile które wysyłają są wyłącznie po niemiecku, a więc ewidentnie są adresowane albo do samych Niemców albo do zasiedziałych Polonusów.  Ale lista ludzi którzy dostają te maile 'z automatu' jest długa, na przykład objęła mnie, kiedy zacząłem pracę w tamtejszym labolatorium. Podobnie jak wielu innych znanych mi Polaków nigdy się z niemieckim na tyle nie otrzaskałem aby z łatwością czytać po niemiecku ogłoszenia dotyczące polskich spraw. Jest to raczej jakieś takie urągliwe i jest demonstrowaniem braku szacunku dla polskości i Polaków. Tak to odbieram.

Ale sprawy stosunków polsko-niemieckich są o wiele bardziej zawikłane. Znam rodaków którzy wprost głoszą wyższość uporządkowanej niemieckości nad chaotyczną i zdezorganizowaną polskością. Ojciec mojej młodzieńczej miłości wyjechał do Niemiec i z odrazą mówił o Polsce. Kolega w pracy nie posuwał się tak daleko ale twierdził że polski opór wobec germanizacji w zaborze pruskim był ... oporem Polaków wobec edukacji w ogóle! 

I, jak zwykle, nie sposób nie przyznać trochę racji każdej ze stron. Jakby nie było od najdawniejszych czasów braliśmy przykład z niemieckich praw i porządków, jeździliśmy autami zaprojektowanymi przez niemieckich inżynierów i nie sposób odmówić niemieckiej organizacji swego rodzaju mistrzostwa. Ale czy to nie idzie w parze z tym, że tylko tak zdyscyplinowany naród jest w stanie wywołać wojnę na skalę II wojny światowej i zabijać ludzi w perfekcyjnie zorganizowanych fabrykach? 

Swego czasu byłem na spotkaniu z Chwinem. Było to spotkanie zorganizowane przez Deutsches-Polen Institut w Darmstadzie, niedaleko pieknej Mathildehoche. Chwin opowiadał o swoich pięknych książkach. I opowiedział jak kiedyś, bodajże w Hamburgu, jakiś stary Niemiec po prezentacji podszedł do niego i powiedział że znał szpital w którym pracował Hanneman. Chwin spytał go czy to prawda że w tym szpitalu w czasie wojny opracowywano technologię wyrobu mydła z ludzkich szczątków. Niemiec odpowiedzał coś w stylu: "nie wiem, ale jeśli nawet to co z tego? Takie były rozkazy..."...

I jakoś tak wolę być Polakiem niż Niemcem.