Znowu San Lorenzo tonące w psim gównie (czy tylko psim?) gównie bo nikt nie sprząta tu po czworonogach nawet jeśli narobią na środku ulicy. Auto trzeba zaparkować w podejrzanym miejscu bo samo San Lorenzo jest strefą płatnego parkowania a opłaty sa słone. Mała się nudzi i ogląda za dużo telewizji. Wychowanie dzieci w dzisiejszych czasach jest trudne. Nie ma babci która gotowałaby coś interesującego w kuchni, nie batrdzo można wyjść na fascynujący spacer do lasu ani ulepić bałwana bo tutaj przeciez pada deszcz. Zostają puzzle i próby przekonana dziecka że czytanie jest bardziej interesujące od wciąż tych samych kreskówek. No i może wycieczka do parku, bo mimo częściowego lockdownu wyjść się da a tam są małoletni przyjaciele i godziny mijają niepostrzeżenie.
fot. Giulia L.S. |
Tymczasem kreskówki dostarczają przyjemności wyłączenia umysłu. Taka przyjemność jest nam wszystkim czasem potrzebna, ale na chwilę. Cześć ludzi rozumie szczęscie jako pasywne 'otrzymywanie', dążenie do relaksu, do jeszcze jednego kieliszka zibibbo a druga część znajduje satysfakcję w aktywnym robieni czegoś, zmienianiu świata. Ci drudzy są jakoś zwarci, umiejący o siebie zadbać, mniej polegający na innych, niezależni, gotowi do działania, pełni energii i czujni na to, co dzieje się dookoła i z nimi. Ci pierwsi są często chaotyczni, rozlaźli, kłopotliwi dla całego świata. Wciąż trzeba na nich czekać.
Ludzie pracy, ludzie wsi są zdecydowanie aktywni, znajdują satysfakcję w oddziaływaniu na świat. Tak sobie myślę i wspominam moją babcię, która pewnie by się wkurzała na brak odpowiedzialności tych, którzy żyją dla własnej przyjemności, bo prędzej czy później ktoś kto jest tak nie żyje będzie musiał o nich zadbać. Autnonmiczność życia własnego, zdolność zadbania o sibie, była kiedyś mocniej wpajana dzieciom.
Ale, jak zwykle, to nie koniec wątku. Wątki myślowe są jak nici, które można snuć bez końca, przeplatać, zapętlać i zawracać. Tym razem dorzućmy fakt istnienia ludzi którzy przekraczają granice i normy tym samym wproewadzając element destabilizujący, pozwalając na przyspieszony rozwój czy to społeczy czy naukowy albo artystyczny. Ci ludzie mogą mieć problem z byciem czujmnym, zwartym i somowystarczalnym. Duża część ich umysłów pochłonięta jest innymi zagadnieniami, których nie da się, bez maksymalnej koncentracji, rozwiązać. Ci ludzie łamią społeczne normy bo muszą. Potrzebują tego.
Ale czy tych specjalnych ludzi nie zrobiło się za dużo? Czy łamanie notrm nie stało się normą? I czy faktyvcznie wszystscy łamiący normy są zarodkami wybitnych artystów, filozofów czy pisarzy? A może to tylko galopujący indywidualizm, który od pewnej skali jest antynomią zrównoważonego społeczeństwa?