Pierwszy raz od przeszło roku zrobiłem "prawdziwą" sesję fotograficzną. Modelka ma na imię Eli, ma 21 lat i nie bała się brodzenia w zimnej wodzie górskiego strumienia. Ba, w czasie sesji nawet trochę pokropiło. Ciekawe czy to wyjdzie na zdjęciach? Ale dopiero jak wracaliśmy, koło południa prawie, pojawiły się piękne smugi światła przedzierające się przez gałęzie drzew. Takie, na jakie właściwe liczyłem. No cóż, sesje w naturze są pełne niespodzianek.
Sesja fotograficzna to nieustanny wysiłek aby złapać coś nieuchwytnego. Tym czymś jest, jak powiedziała Sarah Moon, "prawdziwa fotografia, chwila łaski która niemalże nam umknęła i która, być może, nigdy nie zjawi się ponownie". Na dodatek, jak ktoś nie jest Sarą Moon, to dochodzi problem stwierdzenia czy to, co się uchwyciło i z czego jest się zasadniczo zadowolonym, faktycznie będzie wyglądać dobrze na obrobionym zdjęciu, na komputerze lub na odbitce. Bo może satysfakcja jest chwilowa, satysfakcja nas zwodzi, bo obrazy widzimy w przelocie, nie jesteśmy w stanie oszacować czy są dobrze naświetlone, może głębia ostrości jest niewłaściwa, może za duża przesłona a może za mała, może tego nie przemyślałem...
Tak, może się okazać że zdjęcia nie wyjdą (albo raczej wyjdą nie do końca, coś tam zawsze ciekawego jest), ale czy to jest ważne? Czy nie jest ważniejsza sama sesja, proces fotografowania?
Czyż fotografii nie ma czegoś z niezdrowego nałogu czy może niepowstrzymanego popędu. Wyciągam Bronikę, Eli wygląda przepięknie w jasnym wizjerze, idealny ton jej skóry, gładkość, słońce pieszczące jej ramiona, na chwilę oddaję się temu zupełnie, całkowiecie, proszę oby popatrzyła w dół a potem na mnie tak świeżo, jasno, światło odbija się przenośnym ekranie, w głebi kadru widać rzekę i kamienie, to musi, musi byc idealny kadr, odbiera mi dech w piersiach, potrafię powiedzieć tylko 'tak, tak, dokładnie tak', przez chwilę nic innego nie ma tylko ten kadr, to słońce, misterium tworzenia.
Po sesji jestem zmęczony podczas gdy ona jedzie na kolejną sesję. Ja nie dałbym rady. Potrzebuję kawy albo czegoś mocniejszego. Siedzę na balkonie, jest 20-ty września i lato zdaje się wreszcie odpuszczać. Zastanawiam się nad związkami fotografii i erotyki. Eli była cały czas w ubraniu, nie dotknąłem jej ani razu, ale czy to całe fotografowanie jest tak zupelnie niewinne? O tym, za jakiś czas.
No comments:
Post a Comment