I jak co roku nastały te dni gorące, kiedy miałoby sens wyjechać gdzieś nad wodę, na Mazury. Jest tak upalnie że czas płynie wolniej. Dźwięki miasta są przyduszone a koty leżą nieruchomo w cieniu. Orzeźwienie przychodzi dopiero wieczorem wraz ze szklanką chłodnego piwa którego pijemy za dużo. W ciągu dnia doskwiera brak inspiracji i rozdrażnienie. Oczekujemy na koniec dnia, zupełnie jakby dnie nie miały celu.
W takiech chwilach pomaga nazywanie rzeczy. Słowa umniejszają ciężar odczuć, umniejszają desperację. "Tak, dzisiaj jest dzień płaski, bez inspiracji, bez celu, pełen irytacji. Bywają takie dni. Bywaja i przemijają." I nagle jest już lepiej. trzeba tylko przetrwać ten dzień, może ten tydzień. Będzie lepiej.
Bez słów trudno jest zdystansować się do odczuć. O ile uczucia to jak dotykanie nagiej rzeczywistości, o tyle słowa, poprzez opisanie, stwarzają bufor bezpieczeństwa, dystans. "Słowo to zimny powiew" - jak śpiewał Turnau - "Może orzeźwi cię, ale donikąd dojść nie pomoże". Może i miał rację, ale w takie upały orzeźwienie to jedyne czego można pragnąć.
No comments:
Post a Comment