Sunday, 2 November 2025

Zamykanie domu.

Czasami, coraz częściej, kiedy ktoś odchodzi pozostaje po nim dom i dużo rzeczy. Dom w którym nikt z rodziny nie chce, albo nie może, zamieszkać. Dom już niepotrzebny, często zaniedbany jak znoszone ubranie i jednocześnie, jak znoszone ubranie, pełen gasnącej obecności swoich ostatnich mieszkańców. Często dom taki pełen jest bibelotów z poprzednich epok, czasami dzieł sztuki gdy na przykład okazuje się że były właściciel był kolekcjonerem. We takich Włoszech, gdzie co chwila trafia się na rzymskie, grackie lub etruskie ruiny, wśród bibelotów nierzadko trafiają się jakieś rzeźby sprzed dwu tysięcy lat, zbyt powszechne aby trafić do muzeów, ale jednocześnie objęte zakazem sprzedaży poza kraj.


Tym którzy żyją przypada zadanie zamknięcia takiego domu. To długi, często wielomiesięczny proces inwentaryzacji rodzinnej historii, segregacji przedmiotów, podzielenia ich pomiędzy spadkobierców. Uczestniczę w tym z boku, bo dotyczy mnie to tylko pośrednio. Znam ten dom od lat. Jego nigdy nie działające trzy łazienki, jego komary przylatujące wieczorami od ogrodu, jego nieprzytulność i chłód. Teraz pomagam pakować ostatnie z tysięcy książek i albumów, pomagam zdejmować ostatnie obrazy ze ścian. Te ogołocone pokoje, jaśniejsze ślady po obrazach, łuszcząca się farba, miejsce które za chwilę będzie należało do kogoś innego, do innej rodziny która pewnie będzie próbowała wypełnić je życiem, choć dla mnie, ten dom niesie głównie wspomnienie chłodnego oddechu długiej choroby i śmierci. 

Myśli które tłoczą się w głowie są takie banalne. Takie oczywiste. Takie wyświechtane. Myśli o przemijaniu, myśli o śmierci. Te myśli w swej trywialności właściwie nie zasługują na to by ubierać je słowa. Są bardziej nastrojem. Właśnie nastrojem listopadowym. Są nastrojem...  zamyślenia.