Monday, 12 December 2022

Poranek w Rzymie

Raz na jakiś czas jestem w Rzymie w poniedziałek rano i odwożę dzieci do szkoły wypożyczonym samochodem. Traffico jest intensywne, auta stoją na centymetry od siebie. Zimny, po nocy, metal ich karoserii niemal dotyka innego metalu, posuwają się blacha w blachę, tak blisko że oczekuje się na zgrzyt, zwłaszcza że większość aut nosi ślady stłuczek. Ale zgrzyt nie następuje. W ulicznej ciasnocie nawet skutery nie mogą się przecisnąć i coraz odważniej wskakują na pas przeznaczony dla autobusów i taksówek. Ktoś bezsensownie trąbi sfrustrowany korkiem. Jest grudzień i po mglistym, deszczowym weekendzie niebo jest wreszcie czyste i błękitne. Powietrze było dość klarowne, ale teraz stoję za zdezelowaną furgonetką która wypuszcza kłęby dizlowskiego smrodu za nic mając staranie urzędników w Brukseli nakładające coraz wyższe normy emisji spalin. No cóż, może niedługo ten smród będzie tylko wspomnieniem.


Dzieci coś sobie opowiadają. Zaraz wysiądą pod samym Koloseum, a ja wskoczę na via Labicana gdzie, przez moment, ulegnę złudzie że korki się rozładowały, oślepi mnie poranne słońce będące już na wysokości dachów starych kamienic i pomyślę o codzienności mojego dziadka który o tej godzinie szedł z widłami do stajni nałożyć siana krowom i koniom i pogłaskać ich wielkie, parujące ciepłem, dobrotliwe ciała. Zapewne czuł lekką chropowatość drewnianego trzonka, chłód wkradał się mu pod szyję a płuca, wypoczęte i ciepłe po nocy, radowały się  zimnym ale świeżym powietrzem i zapachem śniegu.  

No comments:

Post a Comment