Sunday, 18 September 2022

Więźniowie interpretacji

Pod papieskim oknem grupa młodych ludzi. Wodzirej-aktywista ma przewieszoną przez ramię tubę. Słyszę niewybredne epitety pod adresem kościoła i samego świętej pamięci Jana Pawła. "Przywódca kryminalnej organizacji jaką jest kościół katolicki". Mocne słowa. W obliczu skwapliwie propagowanych njusów o kościelnej pedofilii w Polsce czy wyzyskiwaniu i mordowaniu dzieci indian w Kanadzie wydaje się to nie pozbawione sensu. A jednocześnie jest pozbawione sensu, bo przecież w imieniu tegoż Kościoła działał na przykład Kolbe a gdyby nie pielgrzymki Jana Pawła do Polski to może dalej tkwilibyśmy pod ręką ruskich carów. Kościół zbudował Polskę na przestrzeni wieków, mit założycielski naszego obecnego kraju jest ściśle związany z tą "kryminalną organizacją". Kto wie czym bylibyśmy gdyby nie Kościół? Może bylibyśmy słowiańskim mocarstwem z pięknym kultem natury, jak wierzą ci, co naoglądali sie Pocahontas? A może bylibyśmy pod butem Germanów? Nie ma sposobu żeby to wiedzieć.

Zmieniam trasę spaceru, nie chcę słuchać tego żenującego aktywisty którego umysł uwięziony jest w pewnej, wyjątkowo ograniczonej interpretacji rzeczywistości. Na tyle uwięziony że nie widzi innej strony, choćby tej oczywistej, propagowanej w kościołach i mediach tego kraju.

Tak się złożyło że mieszkałem w Rzymie kiedy JP2 zmarł i choć nie uważam się za katolika żywię szacunek do tego człowieka, za to kim był i co osiągnął w życiu. I za to że nawet teraz, po śmierci, płaci cenę za to, co zrobił.

Kilka dni później przeglądałem książkę mającą odsłaniać "prawdziwe oblicze" Piłsudzkiego. Autor tak otwarcie przedstawiał antyżydowski punkt widzenia, że tracił wiarygodność po niecałym akapicie. Jakby zebrać do kupy wszystkie teorie o antypolskich spiskach i działaniach to na prawdę trzeba się dziwić jak to jest, że ten kraj jeszcze istnieje.

I wreszcie dochodzę do do tej strony "Pamiętnika pisanego później" Stasiuka w której mówi on o Polsce. Oddycham z ulgą, pochłaniam te jego krótkie zdania, trafne i zaskakujące porównania które już dawno powinny mi się znudzić, bo tak często zahaczają o powtórzenie, bo są do siebie podobne a jednak znowu i znowu co parę stron jest jakieś zdanie wywołujące uczucie małego oświecenia, coś niesamowicie trafnego, egzystenjalnego, jakaś prawda ludzka która jasno wskazuje miejsce dla tych wszystkich innych bzdur.