Sunday, 31 October 2021

Tam, gdzie leżą królowie Genewy

Jest taki cmentarz, w centrum Genewy, gdzie są groby ludzi znanych: pisarzy, kompozytorów, polityków, itp. Nazywa się Cimetière des Rois (Cmentarz Królów) albo, mniej pomaptycznie, Cimetière de Plainpalais, gdzie Plainpalais to nazwa dzielnicy Genewy (tak, nie jest to ścisłe centrum). Cmentarz przypomina raczej miejski park, z rzadko rozrzuconymi grobami, wkomponowanymi między starannie utrzymane drzewa, krzewy no i trawnik. Tą parkową atmosferę podkreśla szum miasta i fakt że sami Genewczycy traktują to miejsce jak park miejski: dookoła grobow hasają dzieci przebrane w Halloween, przebiega jakaś para uprawiająca jogging a jakiś młodzieniec przechodzi szybko obijając piłke. Leży tu gdzieś sam Kalwin, ale dla miłośników literatury inne nazwiska budzą większą  ciekawość.

Robert Musil i Jorge Luis Borges, to dwaj pisarze tak różni jak dzień i noc, ale znaleźli się na tym samym cmentarzu. Jeden zastanawiał się nad społeczeństwem i jego przemianami. Uciekł do Szwajcarii przed faszystami i zmarł w zapomnieniu. Drugi pisał o kondycji jednostki, najbardziej intymnej i mistycznej i pełnej paradoksów. Był mistrzem dobierania słowa. Przeprowadzil się z Argentyny do Genewy razem z rodziną jako nastolatek, wrócił do Argentyny po 10-ciu latach, zrobił kariere pisarską, omal nie dostał nagrody Nobla i wiele podrozowal. Ale na sam koniec życia wrócił do Genewy aby tutaj umrzeć. 

Ostatni dzień października jest idealny do przechadzek po cmentarzach. Słońce gaśnie, światło jeszcze tu i ówdzie migota w pożółkłych liściach, dając efekt rozmazania jak na obrazach Moneta. Ani grób Musila ani Borgesa nie podobają mi się szczególnie. Moją uwage zwraca niewielka mogiła po sąsiedzku od Borgesa. Grisélidis Réal, pisarka, malarka i ... prostytutka. Lektura wikipedii ujawnia że Grisélidis nie tylko była prostytutką ale była też aktywistką w sprawie prostytutek. Uważała że prostytucja jest wyborem kobiety.

Cmentarz Królów w Genewie zawiera ciekawe zestawienie charakterów. Są tam królowie literatury ale i królowe życia.



Friday, 8 October 2021

Mermoz i Demian

Kiedyś, gdy byłem młody i głodny wszystkiego, czytywałem po sto i więcej kasiążek rocznie. Pożerałem je niemalże masowo. Potem zaczęło się to zmieniać, z powodu zaawansowanej pracy miałem mniej czasu no i musiałem - muszę - czytać masę dokumentów technicznych. I choć od czasu jak skończyłem liceum nie miałem telewizora to przecież pojawił się nieszczęśny internet z potralami zoptymalizowanymi na przyciąganie naszej uwagi... niestety uzależnienie od tego dziadostwa nie ominęło też mnie.

Czytuję nadal, ale znacznie mniej. Czytuję też w inny sposób. Mam w sobie jakby już wystarczająco dużo treści, z książek ale przede wszystkim z życia. Mam w sobie wystarczająco dużo obrazów i śmiesznym wydaje mi się niegdysiejsze pragnienie żeby sfotografować cały świat. Wspomnienia, treści, obrazy przelewają się poprzez brzegi naczynia jakim jest moja pamięć, a więc czytanie książek dla ich treści, choć wciąż ważne, jednak straciło na znaczeniu. Literaturą piekną się delektuję, nie wzbraniam się przed powtórnym przeczytaniem jakijś pozycji.

I tak na przykład w wakacje przeczytałem, a właściwie przesłuchałem w czasie tysiąckilometrowych podróży autem, "Demiana" Hessego. W notatniku w którym od czasu jak miałem 15 lat zapisuję tytuły przeczytanych książek, "Demian" ma pozycję 153 z datą sierpień 1992, a więc 29 lat temu.

Jak mnie wtedy poruszył! "Mistycyzm - zupełne nowa jakość!" - napisałem jako nastolatek. "Tylko zakończenie sprawiło mi zawód. W ogóle powieść jest raczej przeciętna literacko. Ale gdzie jest moja droga? Jest inna niż Sinclaira." - pisałem dalej.

Teraz, 29 lat później, "Demian" znowuż nie zachwycił pięknem literackim a na dodatek obudził trochę wątpliwości dotyczących związków przedstawionego obrazu świata z faszyzmem (tym oryginalnym faszyzmem z czasów Hitlera, a nie tym który teraz politycy obrzucają się tak często, że słowo to utraciło swoje lodowate, ponure znaczenie) który próbował zmienić świat i tego rodzaju mistycyzmu używał.

Ale miało być o Mermozie. Dobra znajoma zarekomendowała mi tą książkę Kessela i postanowiłem przeczytać ją w oryginale. I to była literacka uczta, choć oczywiście literacki francuski jest dla mnie trudny, więc szło dość wolno. Ale Kessel pisze tak dosadnie, tak precyzyjnie, jakby trafiał słowami w sam środek tarczy. "Mermoz" to 400 stron literackiej esencji. 

Sam Mermoz był jednym z pionierskich pilotów w czasach gdy dwupłatowce rozwijały prędkości rzędu 120 kilometrów na godzinę o gdy nawalał silnik (co się zdarzało nagminnie) lądowało się na jakiejś łące czy plaży i wyciągało narzędzia aby naprawić awarię. Saint-Exupery był kolegą Mermoza, latali razem dla pierwszej poczty lotniczej łączącej Francję z Ameryką Południową. Kessel znał Mermoza osobiście.

Na koniec cytat opisujący legendarnego pilota: "Archange glorieux, neurasthenique profond, mystique, resigne, paien eblouissant, amoureux de la vie, incline vers la mort, enfant e sage, tout cela etait vrai chez Mermoz, mais tout cela etait faux si l'on isolati chacun de ces elements. Car ils etaient fondus dans une extraordinaire unite."

Przepiękny!