Friday, 15 September 2023

Carnet de voyage: Ventotene

We wrześniu wyspiarze obchodzą święto patronki wyspy, świętej Kandydy.  Niewiele o niej wiadomo i nikt, kogo pytam nie ma pojęcia czemu Kandyda została partonem. Za to wszyscy wiedzą że z okazji jej święta, oprócz obniesienia jej posągu po miasteczku w uroczystej procesji, wypuszczane są balony na ogrzane powietrze. Balony są kolorowe, pełne fantazyjnych dodatków i całkiem duże ale nie na tyle aby mogły unieść człowieka. Każdy jest inny i wyobrażam sobie jak małe grupki wyspiarzy tygodniami je zszywają przygotowując na ten krótki pokaz.

    Przed wypuszczeniem każdego balonu zbiera się tłum ludzi. Potem mała grupka wnosi bezwładny i bezformeny flak oraz dodatkowy sprzęt w postaci butli na gaz i palnika. Balon powoli i niepewnie nabiera kształtów i prostuje się. Potem, właściwie niespodziewanie unosi się z początku żwawo, szybko umniejszając się. Już po krótkiej chwili perspektywy się zmieniają i balon, prztępiony horyzontem, staje się niemalże statyczny i bardzo powoli znika w oddali. Balon wyrusza w podróż a ludzie zostają na swoim kilometrze kwadratowym skały. Nasuwa się przypuszczenie, czy mylne, że te mini-mongolfiery wyrażają frustrację mieszkańców z powodu ograniczoności wyspy? Tęsknotę za wyjechaniem?

    Ventotene. Skąd pochodzi nazwa? Z początku myślałem od liczby 28, czyli ventotto po włosku, ale ktoś potem powiedział że to może być od vento czyli wiatru. To ma więcej sensu. Przyjechaliśmy aby zbyt skromnie świętować pewną rocznicę. Z perspektywy kilku dni sądzę że to był dobry pomysł, bo z jakiegoś powodu, nad Mare Nostrum, nie szkodzi mi wino ani jedzenie o 10 wieczorem.

    Morze jest głównym motywem każdej małej wyspy i tutaj nie jest inaczej. Przesiadujemy na gładkich skałach skąd wykonujemy skoki do wody. Za nami jest wysoka skarpa, czasami dająca trochę cienia. W tej skarpie ktoś, zapewne rybacy, wydrążył wielkie wnęki. Największa z nich przypomina kościelną kopułę i mieści plażowy bar. W południe serwują tu lekkie posiłki. Kelnerka o płowych oczach i gładkiej skórze przyjmuje zamówienie, ale najpierw mówi czego już nie ma. To całkiem długa lista. Świeża dostawa dopiero we wtorek. Dzbanek z winem przynosi inna dziewczyna. Jest szczupła, drobna, ma czarne kręcone włosy, ostre rysy twarzy i szeroko rozstawione oczy. Na próżno usiłuję dojść skąd taka fizjonomia. Arabowie? Nie! Może Grecy? Dziewczyna szybko znika, dość ewidentnie speszona przez moje natrętne spojrzenie. Jak można obserwować nie-natrętnie? Nawet wzrok pełen zachwytu byłby, w takim kontekście, natrętny.

    Potem widzę ją już tylko z daleka. Jest święto więc ma na sobie bardzo obcisłą, elegancką sukienkę. Nagle słyszymy jakieś krzyki. Od strony miasteczka nadciąga grupa rozwrzeszczanej młodzieży. Znają się z tymi z baru. ,,Są pijani od południa'' - mówi ktoś. Muzyka z baru robi się głośna. Niektórzy tańczą, inni wskakują do wody. Wrzucają się nawzajem. Kelnerka o egzotycznej urodzie gdzieś się ukrywa unikając wrzucenia ale potem wychodzi i sama, w tej obcisłej sukience, wskakuje do morza. Śmiech, zabawa i lekkość.

    Za kilka tygodni prawie wszyscy wyjadą. Ponoć zimą jest ty tylko około 300 osób. Wszystkie knajpki są pozamykane, może poza barem w rogu centralnego placu który wygląda jakby był otwarty zawsze.