Friday, 26 August 2022

Podróż do Polski, podróż w czasie

Dla notorycznego emigranta, jakim jestem, przyjazd na parę dni do kraju rodzinnego pełny jest napięcia i emocji. Przyjechałem na ślub i wesele w czasie którego dostaliśmy wiadomości że ktoś zmarł i ktoś się urodził. To była parafraza całej tej tygodniowej podróży, kiedy to, co wydarza się na przestrzeni długich miesięcy, dostaje się w pigułce. 

Jadąc przez Polskę, po "powierzchni" kraju, nie sposób nie zauważyć wyśmienitych dróg, rozrastających się nekropolii i wielkich robót publiczych. Większość krajów Zachodu to kraje już zbudowane, gdzie raczej reperuję się infrastrukturę a nie buduje nową, w Polsce wciąż jest odwrotnie. A potem wchodzi się po powierzchnię. Ludzie - znajomi, rodzina - stali się starzy. Wujostwo... ile lat ich nie widziałem? Jak to się stało że dobijają 80-tki? A w ogóle jak to możliwe że nikt mi nie powiedział że inny wuj zmarł miesiąc temu?

Na samym weselu było jakoś swojsko, tak jak "kiedyś". Przede mną mur nieznanych twarzy w odpowiednim wieku z gatunku tych które siedzą, nic nie mówiąc i czekają na następne danie. Mężczyźni ożywiali się kiedy nadchodziły kolejne toasty. Ciepła wódka zadziwiająco dobrze "wchodziła" a ja przeniosłem się w sąsiedztwo kuzyna który, niby Tom Cruise, nie zmienił się ani o jotę. Za to jego najstarsza córka urosła chyba dwukrotnie od kiedy ją widziałem ostatni raz i przemieniła się w nastolatkę, szczupłą i chybotliwą niby wybujały słonecznik. 

W trakcie rozmowy zdaję sobie sprawę że dla kuzyna jestem jakąś niezrozumiałą aberracją. Po co siedzę za granicą? Może i zarabiam troszkę więcej, ale przecież jestem daleko od rodziny, domu, kraju. Wyjechałem, założyłem rodzinę "tam" i jestem jak mówca który stracił wątek, pogubił się. Przejechałem pół świata, mówie kilkoma językami ale jednak nic mu nie mogę dać. On za to dzieli się swojską kiełbasą i wyśmienitymi pomidorami z własnej szklarni. To są rzeczy prawdziwe.

Teraz patrzę jak pada deszcz. Myślę o Polsce i nie wiem co myśleć, nie mogę znaleźć odpowiednich słów. To ta sama Polska która 20 lat temu był swojska, teraz pokryła się patyną nowoczesności. Wifi i ładowarki USB w autobusach miejskich, młode chojraczki którzy stali się uprzejmi i już sobie nie dają w mordę, tak niewiele dzieci, i mocny, Ukraiński akcent w sklepach czy nawet u pani anonsującej samoloty na lotnisku. Rząd "opiekujący się" ludem poprzez różne akcje przypominające i uświadamiające, sam lud, który z wielkiej, szarej, nieogarniętej i niepolicznalnej masy rozbił się na pojedyńcze drogocenne jednostki z których każda ma osobną historię, osobowość i którą należy pielęgnować.

Czym jest Polska? Godzina W zastała mnie na krakowskim Rynku, na wprost Mariackiego. Zawyły syreny, przypomniały mi się okrótne fragmenty z "Esther" Chwina. Czy można ująć w słowa albo choćby ogarnąć myślą coś takiego jak kraj rodzinny? Proszę bardzo mogę mówić i pisać o Szwajcarii, ale o Polsce chyba nie dam rady.




... wspomnienia jakie pewne miejsca produkują... godzina W na krakowskim rynku i to pytanie: czym jest Polska?