Kiedyś czytałem ogromne ilości książek. Pochłaniałem książki jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. Zapisywałem tytuły, krótkie komentarze. Dzisiaj większości z nich już nie pamiętam. Czytam mało innej literatury niż ta, która jest mi potrzeba do pracy. To smutne i chciałbym to zmienić...
Ale dochodzę też do wniosku że ilość nie przeradza się w jakość i że może czasem lepiej czytać wciąż tą samą książkę, zgłębiać ją, przez to łączyć ją z własnym życiem. W ten sposób idee z książki mają większe szanse się realizować.
Tych dobrych idei dotyczących życia, które są przekazywane przez książki, nie jest tak wiele. Można je znaleźć w wielu książkach. "Wilk stepowy" Hessego, "Zen i sztuka obsługi motocylka" Roberta Pirsiga, "Droga miłującego pokój wojownika" Dana Millmana, "Dziecko w czasie" Iana McEwana (albo "Czarne psy"), "Szpica" Zygmunta Haupta...
Ah, wymieniłem te książki i trochę zmieniłem zdanie w sprawie czytania wielu książek. Tak, warto! Ale tym niemniej warto też kilka z nich studiować, czytać wielkrotnie, wypisać ponadczasowe cytaty i pozwolić im wejść w naszą codzienność.
No comments:
Post a Comment